Katedra i Klinika Onkologii i Radioterapii Gdański Uniwersytet Medyczny

„Nigdy nie będzie dobrym lekarzem ten, kto zna się tylko na swojej dziedzinie.
Lekarz musi widzieć człowieka w jego pełnym wymiarze fizycznym i duchowym”.
Prof. dr hab. Jacek Jassem
Izabela Blimel, czasopismo Medycyna i Zdrowie: Panie Profesorze, skąd wzięła się u Pana pasja do medycyny?
Prof. dr hab. Jacek Jassem, Kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii, Gdański Uniwersytet Medyczny: Z ciekawości świata. Od dziecka pasjonowały mnie przyroda, obserwacja natury i potrzeba zmierzania się z wyzwaniami. Ukoronowaniem zjawisk przyrodniczych jest człowiek – w zdrowiu i w chorobie. Kiedy zaczynałem przygodę z medycyną, onkologia była dziedziną, w której było najwięcej porażek. Chęć pokonania raka potraktowałem więc jako pewne wyzwanie.
I.B.: Ale porażki nie odstraszyły Pana od onkologii?
J.J.: Nie, wręcz przeciwnie. One mnie mobilizowały. Rozwijałem się wraz z rozwojem onkologii, byłem nią coraz bardziej zafascynowany. Ja mam do porażek dystans, staram się je oswajać. Oczywiście jak każdy człowiek doświadczyłem jakichś porażek zawodowych czy naukowych; oprócz przyjaciół miewałem także zaciekłych wrogów. Myślę, że im bardziej skupiamy się na doraźnych celach, tym dotkliwiej odczuwamy porażki. Dlatego każde działanie trzeba traktować jedynie jako mały element strategicznego celu. Dla mnie na przykład jednym z takich celów jest ciągły rozwój naukowy. Jeśli więc nie otrzymam jakiegoś grantu, to podejmuję kolejną próbę, jak nie przyjmą mi do druku jakiejś pracy, poprawiam ją i wysyłam do lepszego czasopisma. A jak czuję, że zaczyna mnie to nużyć, robię sobie chwilę przerwy, poświęcając się rodzinie czy pozazawodowym pasjom.
I.B.: Lekarz zawsze ratuje ludzkie życie, prawda?
J.J.: To jest wpisane w nasz zawód. Jesteśmy tak blisko życia i śmierci, jak nikt inny.
I.B.: Co w skrócie można powiedzieć na temat rozwoju onkologii w Polsce?
J.J.: Kiedy kończyłem studia można było uratować co czwartego chorego, dziś co drugiego. Rak przestał być wyrokiem śmierci. Pojawiła się szansa, że w ciągu następnych kilku dekad ten problem uda się ostatecznie rozwiązać. Nie oznacza to, że wyleczymy wszystkich pacjentów, ale choroba nowotworowa będzie miała przewlekły charakter i będzie można z nią żyć, jak np. z cukrzycą czy nadciśnieniem. Edukacja społeczna jest jednym z ważniejszych wyzwań medycyny. Walki z rakiem nie wygramy, jeśli ludzie sami nie uwierzą, że to możliwe. Od lat współpracuję z dziennikarzami, bo tylko przez media można tę wiedzę przekazać społeczeństwu. To ważne, aby informacje dotyczące onkologii były przygotowane profesjonalnie i bez elementów sensacji, bo ta przynosi więcej szkody niż pożytku. Parę lat temu udało mi się zrealizować swoją idée fixe – szkołę onkologii dla dziennikarzy. Spotykamy się co roku i przez kilka dni rozmawiamy o tym, co dzieje się w tej dziedzinie i co warto upowszechnić.
W ramach Polskiej Ligi Walki z Rakiem wysyłamy dziennikarzom co miesiąc onkologiczny biuletyn i organizujemy bezpośrednie spotkania, aby porozmawiać o ważnych wydarzeniach. Jesteśmy na co dzień do ich dyspozycji. To zaczyna przynosić efekty.
I.B.: Czym jest interdyscyplinarność w onkologii?
J.J.: Obejmuje ona dwie płaszczyzny. Jedną jest interdyscyplinarność w obrębie metod onkologicznego leczenia: chirurgii, leczenia systemowego i radioterapii, które często kojarzy się ze sobą. Drugą – interdyscyplinarność pomiędzy onkologią a innymi dziedzinami medycyny, ponieważ chory może cierpieć także na inne schorzenia, na przykład nerek, serca czy układu nerwowego. A my musimy leczyć wszystkie dolegliwości człowieka, a czasem także jego duszy. Nigdy nie będzie dobrym lekarzem ten, kto zna się tylko na swojej dziedzinie. Lekarz musi widzieć człowieka w jego pełnym wymiarze fizycznym i duchowym. Niczym nie da się zastąpić wiedzy i doświadczenia. To oznacza, że lekarz całe życie musi się kształcić, bo wiedza w medycynie szybko się zmienia. Ale równie ważne jest to, żeby lekarz widział w pacjencie człowieka, a nie tylko chorobę. On przychodzi do gabinetu w nadziei, że odzyska zdrowie. Potem okazuje się jednak, że chce także wrócić do normalnego życia. Lekarz nie może więc wobec chorego wykazywać postawy paternalistycznej. Chory skrępowany wstydem lub strachem nie otworzy się przed lekarzem, będzie pewne rzeczy ukrywał. Trzeba więc dać mu szansę na „wygadanie się”, także w sprawach pozamedycznych. Od dobrego lekarza oczekuję również ogłady i pewnego poziomu ogólnego wykształcenia – wiedzy o świecie, literaturze czy sztuce. Oprócz smakowania świata daje to większą perspektywę w jego zrozumieniu i pomaga w uprawianiu naszego zawodu.
I.B.: Czy empatii można nauczyć się podczas studiowania?
J.J.: Niekoniecznie. Empatia jest na ogół darem, z którym człowiek się rodzi. Można ją jednak kształtować, rozwijać i doskonalić.
I.B.: Jakie wyzwania powinien stawiać sobie naukowiec?
J.J.: Jest ich wiele Jeśli na przykład chcę dobrze wykształcić swoich współpracowników, wysyłam ich na zagraniczne staże, pomagam w rozwoju, wspieram, inspiruję, dając przy tym sobą dobry wzór. I cieszy mnie, kiedy wyrastają na mądrych ludzi. Od naukowca oczekuje się twórczego wkładu w rozwój swojej dziedziny. Dziś można to łatwo zmierzyć, na przykład liczbą zebranych, z opublikowanych prac. Dla mnie jednak najważniejsze jest to, co dany człowiek rzeczywiście wniósł do nauki, a nie ile tych punktów „uciułał”. Nie interesują mnie więc prace pisane „do szuflady”, bardziej cenię pozornie niewielki liczbowo dorobek, jeśli jest on dowodem oryginalnego, twórczego myślenia. Naukowiec musi mieć w sobie coś z buntownika. Mendel nie obroniłby w Polsce doktoratu, bo opublikował tylko jedną pracę, choć zrewolucjonizowała ona biologię i medycynę. I to jest dla mnie najlepszy wzór kariery naukowej. Uprawianie nauki musi iść w parze z ciekawością świata, pasją badawczą. Jeśli człowiek będzie wyrobnikiem naukowym, to tylko wydaje mu się, że jest naukowcem. Nie osiągnie się sukcesu bez tej pasji. Celem nie powinna być kolejna publikacja, lecz choćby małe odkrycie, które poszerzy naszą wiedzę o naturze świata.
I.B.: Kogo Pan podziwia?
J.J.: Jest wiele osób, które dokonały przełomowych odkryć naukowych w obszarze biologii. Takich ludzi honoruje się Nagrodą Nobla, ale wśród nich jest niewielu lekarzy. Dla mnie wielkimi naukowcami w medycynie są ludzie, którzy przełamują pewne paradygmaty. W onkologii są to na przykład osoby, które złamały istniejące wcześniej przekonanie, że rak piesi jest nowotworem ograniczonym wyłącznie do tego narządu, i że jedynym warunkiem sukcesu jest jego rozległe usunięcie. Według tej teorii niepowodzenia przypisywano wyłącznie niedoszczętności zabiegu operacyjnego. Więc zwiększano zasięg tych operacji, czasem do granic absurdu. Potem okazało się to drogą donikąd, problem tego nowotworu widziano bowiem jakby przez dziurkę od klucza. W końcu dwóch ludzi: Bernard Fischer w USA i Gianni Bonadonna we Włoszech, niezależnie od siebie wysunęli hipotezę, że przerzuty nie powstają w wyniku niedoszczętności chirurgii, ale dlatego, że w krwiobiegu pojawiają się komórki raka – czasem już na początku choroby. Ich nie da się wyciąć – trzeba zastosować systemowe metody. Był to przełom, który zrewolucjonizował leczenie tego nowotworu. I inny przykład dotyczący raka piersi. Przez sto lat uważano, że nowotwór ten można wyleczyć wyłącznie poprzez amputację piersi, co stanowi dla kobiety duże okaleczenie. W połowie lat 70. XX wieku Włoch Umberto Veronesi udowodnił, że równie dobre wyniki przynosi usunięcie samego guza połączone z radioterapią. Okazało się zresztą, że dotyczy to także innych nowotworów, w których chirurgia przynosi fizyczne lub czynnościowe okaleczenie – raka krtani, raka gruczołu krokowego czy raka odbytu, i można ją z powodzeniem zastąpić zachowawczymi metodami. W ten sposób koncepcję „usuwać ile się da” zastąpiła koncepcja „leczyć skutecznie przy zachowaniu jak najmniejszej inwazyjności”. Podałem przykłady dotyczące raka piersi, bo ten nowotwór jest jednym z moich głównych zainteresowań naukowych, a wspomnianych naukowców miałem okazję osobiście poznać. Wielkim naukowcem jest także mój kolega z Indianapolis, Prof. Lawrence Einhorn, który zrewolucjonizował leczenie raka jądra. Na podstawie biologicznych przesłanek zastosował nowo odkryty lek i okazało się, że ten budzący poprzednio grozę nowotwór, dotyczący najczęściej mężczyzn w młodym wieku, stał się niemal z dnia na dzień prawie całkowicie uleczalny. Jestem wśród osób nominujących kandydatów do nagrody Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii i w tym roku zaproponowałem właśnie tego naukowca.
Ludzie burzący ogólnie przyjęte koncepcje, idący pod prąd, często napotykają na opór. Sam także tego doświadczałem – może bardziej w mojej działalności publicznej niż naukowej. Dziesięć lat temu przygotowałem, na przykład, projekt ustawy zakazujący palenia tytoniu w miejscach publicznych. Kilka lat temu występowałem jako parlamentarny ekspert w tej sprawie, promowałem ją w mediach i postrzegano mnie wówczas jako osobę niemal nawiedzoną. Naraziłem się wielu ludziom. Otrzymywałem wiele anonimów, wulgarnych listów i pogróżek, toczyłem gorące publiczne polemiki ze znanymi osobami, musiałem udowadniać, że nie mam w tym żadnej osobistej korzyści. Jesteśmy bardzo nieufnym narodem, wielu z nas nie potrafi pojąć, że takie rzeczy można robić bezinteresownie.
I.B.: Czy marzenia się spełniają?
J.J.: Tak, ale daję moim marzeniom szansę. Nie ma wśród nich takich, których nie da się zrealizować. Jeśli człowiek ma nierealne marzenia, nigdy nie osiągnie szczęścia.
I.B.: Co to jest szczęście?
J.J.: To jest niebywale subiektywne uczucie. W Indiach widziałem skrajnie ubogich ludzi, którzy siedzieli na skrawku materiału i medytowali. Na ich twarzach malowało się szczęście. Podobny rodzaj szczęścia widziałem wśród żyjących w ascezie buddyjskich mnichów w Birmie. W naszej kulturze pojęcie szczęścia często kojarzy się, na przykład, z osiągnięciem wysokiej pozycji materialnej czy społecznej. Ale czy to jest większe szczęście? Myślę, że nie da się tego zdefiniować i zmierzyć.
I.B.: Jakie jest Pana życiowe credo?
J.J.: Dla mnie jest nim bycie przyzwoitym człowiekiem. Wobec świata, ludzi i siebie. Może najbardziej wobec siebie. Tu moim niedoścignionym wzorem był Profesor Bartoszewski.
Uczciwość jest elementem przyzwoitości. To cechy, które tworzą obraz „porządnego człowieka”. Zdarza się często, że człowiek działa po to, żeby inni go dobrze postrzegali i doceniali; inni chcą w ten sposób poprawić sobie samopoczucie. Ja staram się po prostu żyć i pracować tak, abym kiedyś żegnając się z tym światem mógł powiedzieć, że nie dałem plamy.
I.B.: Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów.
Prof. dr hab. Jacek Jassem. Profesor zwyczajny Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, Kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii, specjalista w dziedzinie radioterapii onkologicznej i onkologii klinicznej. Autor kilkuset publikacji w czasopismach naukowych w kraju i za granicą, autor i współautor kilkunastu podręczników krajowych i zagranicznych oraz kilkunastu patentów i wniosków patentowych. Zajmuje się głównie rakiem płuca, rakiem piersi, biologią molekularną nowotworów i zdrowiem publicznym. Pracował naukowo w Karolinska Hospital w Sztokholmie i w Netherlands Cancer Institute w Amsteradmie. Jest laureatem licznych nagród naukowych w kraju i za granicą, w tym nagrody Prezydenta miasta Wiednia, nagrody im. Sobolewskich Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, nagrody Prezesa Rady Ministrów, Nagrody im Josepha Cullena Międzynarodowego Towarzystwa do Badań nad Rakiem Płuca (IASLC) oraz Nagrody Naukowej Miasta Gdańska im. Jana Heweliusza. Jest laureatem tytułu „Wybitny Polak” fundacji Teraz Polska. Był przewodniczącym Grupy Raka Piersi i członkiem Zarządu Europejskiej Organizacji do Badań nad Rakiem (EORTC), największej organizacji badawczej w dziedzinie onkologii w Europie. Jest przewodniczącym Środkowoeuropejskiej Grupy Onkologicznej (CEEOG), byłym członkiem Zarządu Europejskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej (ESMO) i Zarządu Europejskiego Towarzystwa Radioterapii Onkologicznej (ESTRO), ekspertem Europejskiej Agencji do Badania Produktów Medycznych (EMA) oraz członkiem komitetu doradczego Cancer Mission działającej przy Komisji Europejskiej. Jest byłym prezesem Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, prezesem Fundacji Polskiej Ligi Walki z Rakiem, członkiem-korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności, członkiem Academia Europea i European Academy of Cancer Sciences, członkiem honorowym Polskiego Towarzystwa Onkologicznego i Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej. Koordynował prace nad Strategią Walki z Rakiem w Polsce 2015-2024 – polskim Cancer Planem.
Medical University of Gdansk, Dept. of Oncology and Radiotherapy, Phone: +48 58 584 45 60
www.gumed.edu.pl
Related articles More from author
-
Wydział Wiertnictwa Nafty i Gazu AGH
2024-04-13 -
Przełomowe badania nad mRNA
2024-03-15