Narodzin postępu w nauce i medycynie

Narodzin postępu w nauce i medycynie
Profesor Henryk Skarżyński w wywiadzie z Izabelą Blimel do książki pt. Pasje i marzenia liderów XXI wieku.
Osiągnięcia naukowe
Wiązało się to z przełamaniem wielu barier o ogromnym znaczeniu ekonomicznym, naukowym i społecznym, a także z uruchomieniem nowoczesnej diagnostyki. W 1993 roku rozpoczęliśmy badania przesiewowe u noworodków pod kątem wczesnego wykrywania wad słuchu, przełamania bariery wczesnego aparatowania oraz opanowania złożonej procedury wielu operacji przynoszących poprawę słyszenia. W dalszej kolejności wiązało się to ze stworzeniem podstaw dla nowoczesnej, długotrwałej rehabilitacji słuchu, głosu i mowy. W bardzo krótkim czasie wyrównaliśmy zaległości w stosunku do świata zachodniego. Już w 1993 roku utworzyłem specjalistyczne, pod względem wielkości programu drugie po Hanowerze, centrum diagnostyczno-leczniczo-rehabilitacyjne „Cochlear Center”. Ośrodek implantów otwierała premier Hanna Suchocka w towarzystwie wielu ministrów i znanych osobistości z urzędów centralnych. Kolejne osiągnięcia, już wybitnie o charakterze organizacyjnym, wiązały się z opracowaniem od podstaw programu i utworzeniem resortowego Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w 1996 roku. Następny krok milowy dotyczył opracowania założeń programu i wybudowania w 2003 roku Międzynarodowego Centrum Słuchu i Mowy w Kajetanach koło Warszawy. Do dziś jest to placówka, w której wykonywanych jest najwięcej na świecie operacji poprawiających słuch i która w dalszym ciągu nie ma swojego odpowiednika na arenie międzynarodowej.
Pierwsze w świecie operacje
Najważniejszym osiągnięciem naukowym było przeprowadzenie w 2002 roku pierwszych w świecie operacji leczenia częściowej głuchoty u osoby dorosłej, a w 2004 roku u pierwszego w świecie dziecka. Zaowocowało to zebraniem największej w świecie grupy pacjentów z tym schorzeniem, które jest znacznie częstsze niż całkowita głuchota, opublikowaniem pierwszej strategii postępowania przy tym schorzeniu (Partial Deafness Treatment) i przeprowadzeniem dla ponad dwóch tysięcy specjalistów ze wszystkich kontynentów bezpośrednich szkoleń i pokazowych operacji – w Kajetanach oraz w kilkunastu ośrodkach Europy, Azji i Ameryki. Zwieńczeniem działalności naukowej, klinicznej, dydaktycznej i organizacyjnej jest rozpoczęcie w 2010 roku w Kajetanach budowy Światowego Centrum Leczenia Częściowej Głuchoty.
Wybrane fragmenty z tych obszarów mojej aktywności świadczą o tym, że miałem i mam wsparcie mojej najbliższej rodziny, co stanowi wartość bezcenną.
Pasja poznania
Dziś jest pan autorytetem w środowisku naukowym i nie tylko. Jakie cechy trzeba posiadać, aby osiągnąć taki wysoki status w społeczeństwie?
Trzeba na pewno być pracowitym i kochać pracę, a właściwie traktować ją jako pasję. Wtedy jest ona przyjemnością, pozwala łatwiej znieść trudne chwile wielkiego wysiłku, wyrzeczeń, a nawet zwątpienia. Autorytetem nie zostaje się na czyjeś zamówienie. To dłuższy proces i w moich przypadku może on się zaczął, ale na pewno daleko mu do zakończenia. Uważam, że trzeba robić swoje i być przekonanym do tej pracy. Moja wiara, poparta faktami, musi być przekonywająca dla otoczenia. Wtedy można do współpracy wciągnąć innych, stworzyć zespoły ludzkie i wiele osiągnąć. Czy będzie to na miarę autorytetu? Tego nigdy nie wiadomo, ale ja nie o tym myślałem, kiedy dwadzieścia lat temu zacząłem przygotowania do programu, którego w tej części Europy nikt nie realizował. Przed sobą miałem niesłyszące dzieci i to z myślą o ich losie podjąłem się realizacji wielu wyzwań. Wyzwań, które zapoczątkowały setki nowych rozwiązań, m.in. powstanie ponad 1500 nowych podmiotów w tym obszarze nauki i medycyny, utworzonych przez dziesiątki osób. Trudno nawet oszacować z ekonomicznego i społecznego punktu widzenia to wszystko.
Co pana motywuje do tak aktywnego działania?
Już powiedziałem – pasja poznania i pasja pracy, potrzeba bycia konsekwentnym w realizacji marzeń i postanowień. Do tego chęć zarażania innych tym, by podejmowali się nowych wyzwań. Te czynniki wzmacniają w przekonaniu, że z osiągnięć należy umieć się cieszyć. Trzeba też po prostu kochać ludzi.
To, co najważniejsze
Dla mnie największą wartością jest praca. Pozwala na nabycie umiejętności, rozwinięcie zdolności i wykorzystanie predyspozycji, ukształtowanie charakteru i zasad współpracy z innymi ludźmi. Pozwala nie tylko marzyć, ale i realizować marzenia. Bez nich nigdy bym nie doszedł do tego, co udało się zrobić.
W całym złożonym procesie – jakim jest praca – trzeba cenić drugiego człowieka. Trzeba mu ufać i traktować tak,
jak by się samemu chciało być traktowanym przez innych.
Ja jestem najbardziej wymagający w stosunku do siebie, czasem jest to bolesne, ale tego nie zmienię. Wymagania tego samego od innych ciągle się uczę. Nie jest to łatwe, bo prawie każdy jest inny.
Co mnie zafascynowało?
Oczywiście takich zdarzeń losu było kilka. W 1988 roku moja habilitacja została przyjęta jako temat do jednej z tak zwanych „dyskusji okrągłego stołu” podczas pierwszego Europejskiego Kongresu Towarzystw Otolaryngologicznych (EUFOS) w Paryżu. Zobaczyłem wtedy wyniki leczenia głuchoty, które przedstawiał prof. Chouard. W 1973 roku jako pierwszy w Europie zaczął on stosować implanty ślimakowe w leczeniu głuchoty. To mnie zafascynowało i wyzwoliło ogromną energię i nadzieję, że może kiedyś uda się to zrobić w Polsce. Po roku kolejny los sprawił, że znalazłem się ponownie w Paryżu. Kraj żył przygotowaniami do wyborów 4 czerwca, a ja dzięki wsparciu moich przyjaciół mogłem odwiedzić paryską klinikę i zobaczyć, jak to wygląda od kuchni – diagnostyka, leczenie, rehabilitacja. Nawiązane kontakty zaowocowały, tak że w tym miejscu znalazłem się jeszcze kilka razy. Wtedy też zrodziło się marzenie, by nie tylko uruchomić to w Polsce, ale by wykorzystać wielki społeczny entuzjazm tamtych czasów, wielki potencjał polskich lekarzy, logopedów, psychologów, pedagogów, inżynierów i techników.
Wtedy, wycinając z kolorowych czasopism fragmenty zdjęć i naklejając je na czystą kartkę, zrobiłem kolorowy folder przyszłego centrum medycznego w Polsce. Wiedziałem, że musi być zespół ludzi, że nie mogę być sam. Już wtedy dostrzegłem, że cały proces, dodam – bardzo złożony, opieki nad osobą niesłyszącą i niedosłyszącą to wielkie wyzwanie i musi być realizowany przez grupę zgranych osób.
Realizacja tego marzenia była dla mnie mottem do przeprowadzenia pierwszej operacji, do utworzenia centrum implantów ślimakowych, Instytutu, a następnie Międzynarodowego Centrum Słuchu i Mowy. Bardzo niewielu znało te plany, a ci, którzy je znali, nie wierzyli zwykle, że to jest możliwe. Uważam, że dzięki temu mniej osób mi przeszkadzało, traktując z pobłażaniem niepoważnego optymistę. Nie miałem łatwo i ciągle musiałem coś udowadniać: że nie za młody, że nie chorobliwie ambitny, że nie za dużo chce. Nie myślałem tak wtedy, jak i dziś, o sukcesach. Ale też nie chciałem się poddać ot tak dlatego, że nic nie można, że się nie da. Dziękuję najbliższym, że mi zaufali, byli wyrozumiali, bym mógł swoje ambicje zawodowe i naukowe urzeczywistnić wymiernymi efektami. A tak nawiasem mówiąc, według tamtego sklejanego folderu sprzed dwudziestu lat koło tego wymarzonego ośrodka miały być zwierzęta. I są – konie, osły, kuce, kozy, różne ptaki i renifery. Wiele osób pyta mnie dziś po co. Odpowiadam, że taki proces terapii, jaki wtedy widziałem, także dziś sprawdza się w codziennym życiu. Leczenie nie musi kojarzyć się tylko ze szpitalnym łóżkiem i strzykawką.
Czy przewidział pan tak dynamiczny rozwój Instytutu?
I tak, i nie. Tak, bo gdy po pierwszych operacjach leczenia głuchoty otrzymałem setki listów, gdy zobaczyłem, że żyły tym wszystkie media, od TVP zaczynając, na regionalnej i lokalnej prasie kończąc, wiedziałem, że to nie może być jedno medialne wydarzenie. Wiedziałem, że to musi być duży, wielospecjalistyczny program, zespół ludzi. Udało mi się to poza uczelnią, której zawdzięczam swoją edukację, ale w której ramach nie było miejsca na tworzenie czegoś od podstaw, z poważnym zapleczem aparaturowym i kadrowym. Dlatego powstało niezależne centrum implantów ślimakowych „Cochlear Center”. Po trzech latach jego publicznej, niekomercyjnej działalności powstały podwaliny pod coś, co mogło mieć charakter instytucji. Na to wskazywał dorobek naukowy, kliniczny, organizacyjny i dydaktyczny tego ośrodka. Ale utworzenie nowego instytutu było bardzo trudne.
Podczas pierwszego kontaktu z Ministerstwem Zdrowia usłyszałem, że jeżeli w tym zacnym gmachu ktoś się na to zgodzi, to jutro będzie instytut nie tylko ucha, ale i dużego palucha. Wyszedłem ogołocony z planów, że to powstanie jutro, ale nie wyzbyłem się marzeń, wiedziałem, że nigdy nie odpuszczę.
Instytut został powołany po trzech latach od tego momentu. Nasz dorobek potroił się, po drodze fakty przekonały wielu ludzi. Przyjaciele amerykańscy mówili, że u nich byłaby to jedna z najbardziej błyskotliwych karier w biznesie. A u nas? U nas przyszła w 1998 roku poważna reforma – między innymi w finansowaniu służby zdrowia, kasy chorych. Miałem za mało wiedzy ekonomicznej, by przewidzieć dalszy rozwój wypadków. I mimo że wiedziałem, jak wielkie jest zapotrzebowanie społeczne na nasze usługi, to nie mogłem przewidzieć, że właściwe odczytanie intencji ustawodawcy może przyczynić się do takiego postępu. Jeszcze dziś wielu narzeka, totalnie znieważa zasady funkcjonowania kas chorych i osoby, które odważyły się je wprowadzić. Zawsze budziło zdziwienie moich rozmówców to, że nie narzekałem na ten system, że pokazywałem jego zalety i potrzebę stałego doskonalenia – tak wtedy, jak i teraz. Ale bez wprowadzenia kas wielu tych, którzy chcieli i umieli, zrozumiało, na czym opiera się współczesna ekonomia w medycynie, że nic samo się nie dzieje, że można i trzeba nauczyć się liczyć. Wykorzystując to, co widziałem w świecie z poziomu 800 operacji i 4 tysięcy konsultacji, po piętnastu latach realizujemy rocznie ponad 16 tysięcy procedur tylko w oto-ryno-laryngochirurgii i udzielamy około 250 tysięcy konsultacji. Nasza ilość i organizacja decyduje o jakości, nasza jakość jest podstawą uzyskania ilości – czyli udzielanych świadczeń medycznych. Nie ma dziś w świecie nawet zbliżonego pod tym względem ośrodka.
Otwartość na świat
W ostatnich dwudziestu latach znakomicie się odnaleźli, wiele osiągnęli i zapewne jeszcze więcej osiągną. Jestem przekonany, że młode pokolenie nie będzie tylko pracować na tak zwanym „zmywaku” w zjednoczonej Europie. Już dziś jest wiele przykładów na to, że wokoło nas jest bardzo dużo ludzi zdolnych, osiągających sukcesy, ludzi spełnionych. Jestem pewny, że największe osiągnięcia są przed nami. Ale wszędzie, i u nas, a może szczególnie u nas, trzeba być wytrwałym i pracowitym, konsekwentnie realizującym przyjęte założenia. Widzę, że najtrudniej przychodzi nam bycie konsekwentnym. Jeśli chodzi o granice w nauce, to one są. Samo to, że je widzę, już jest sukcesem, bo wiem, gdzie są i co można jeszcze zrobić.
To było dla mnie największą motywacją, by powstało w naszym kraju światowe centrum, by tu, a nie gdzie indziej, mogły być podejmowane w szeroko rozumianej współpracy międzynarodowej, działania, których realizacja przyczyni się,
przy udziale polskich naukowców z różnych dziedzin,
do narodzin postępu w nauce i medycynie.
Moje poznanie nauki
Z nauką, tak jak z każdym innym obszarem ludzkiej aktywności, może być różnie. Dla mnie nauka to możliwość poznania tego, co zrobiono dotychczas, i szansa na odniesienie się do tego z obecnego punktu widzenia, obecnych oczekiwań i obecnych możliwości. Dziś nauka jest podstawą postępu w życiu. Zapominamy często, że u podstawy wszystkich wynalazków leżały doświadczenia naukowe. Że to sukces naukowy zadecydował o sukcesie gospodarczym, organizacyjnym czy dydaktycznym. Bez badań naukowych nie było kiedyś i nie będzie obecnie postępu. Tylko wydaje się, że ktoś tak po prostu wpadł na pomysł wynalazku, że to było takie oczywiste. Zapominamy, że by mogło dojść do wynalezienia czegoś, trzeba było poznać wiele innych problemów, coś przyjąć, a coś innego zanegować. Ale trzeba było poznać wiedzę na dany temat. Czy nauka jest odpowiedzialna? Uważam, że tak. Jest odpowiedzialna i w zdecydowanej większości weryfikowalna. Przykłady pojedynczych nadużyć nie mogą zmieniać obrazu współczesnej nauki, nie mogą przesłaniać wielkich osiągnięć – tych, które znamy, i tych, które są przed nami.
Trudno mówić o swoim dziecku
Trudno mi mówić o sobie i swoim dziecku. Mogę być posądzony o brak obiektywizmu lub o bezpodstawny krytycyzm. Ograniczę się zatem do liczb, które mają swoją wymowę. Od siedmiu lat przeprowadzamy najwięcej (wielokrotnie więcej niż czołowe ośrodki) operacji poprawiających słuch. Tu zostały opracowane nowe w świecie procedury operacyjne i powstało wiele innych oryginalnych rozwiązań naukowych i organizacyjnych. Tylko w tym roku na targach, salonach wynalazczości i postępu technologicznego w trzynastu krajach Ameryki, Europy i Azji otrzymaliśmy za to dwadzieścia dwa złote i srebrne medale oraz specjalne wyróżnienia; w tym najbardziej prestiżową w Waszyngtonie – Nagrodę XXI wieku w kategorii „ochrona zdrowia”. Byliśmy obecni z wykładami, także w tym roku, na wszystkich najważniejszych spotkaniach międzynarodowych, na wszystkich kontynentach poza Antarktydą, przedstawiając 274 prezentacje i wykłady. Na większości spotkań byliśmy jedynymi przedstawicielami z Polski, na niektórych, ważnych, jednymi z nielicznych z Europy. Za największy sukces uważam jakość i liczbę naszych świadczeń medycznych, które przyniosły zamierzony efekt w odniesieniu do około dwustu tysięcy Polaków i nie tylko.
Współpraca naukowa
Jest bardzo szeroka i ciągle się rozwija, doskonali, odnosi do coraz większej liczby projektów badawczych i wdrożeniowych. Jesteśmy znanym, wiarygodnym i poszukiwanym partnerem. Planowane do oddania do użytku w przyszłym roku Światowe Centrum zdecydowanie ją poszerzy i jeszcze bardziej umocni naszą pozycję. Ważnym projektem, nad którym pracujemy obecnie, jest przygotowanie europejskiego konsensusu w sprawie powszechnych badań dotyczących wczesnego wykrywania wad słuchu, mowy i wzroku. Będzie przyjęty przed rozpoczęciem pierwszej polskiej prezydencji w dniu 22 czerwca podczas X Europejskiego Kongresu EFAS i realizowany jako jeden z polskich priorytetów w Unii Europejskiej. To wielka szansa, by nasze dokonania w tym zakresie mogły być upowszechnione w całej Europie i by kolejne pokolenia Europejczyków mogły być badane według naszych standardów i doświadczeń. Będzie to nasz bardzo wymowny i wymierny wkład w rozwój nauki i medycyny.
Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu – krótka historia Instytutu
Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu jest wiodącą w Polsce jednostką badawczo-rozwojową (kategoria A) oraz wysoko wyspecjalizowanym szpitalem zapewniającym kompleksową opiekę osobom z uszkodzeniami narządu słuchu, głosu, mowy i równowagi. Zgodnie z polskim prawem jest to jednostka publiczna, której działalność podlega głównie Ustawie o jednostkach badawczo-rozwojowych oraz Ustawie o zakładach opieki zdrowotnej. Jako placówka medyczna reprezentuje ona najwyższy poziom referencyjny. Instytut został powołany w 1996 roku przez Ministra Zdrowia.
Dyrektorem Instytutu jest prof. dr hab. med. Henryk Skarżyński.
Międzynarodowe Centrum Słuchu i Mowy jest jedną z najważniejszych jednostek Instytutu, w której prowadzona jest główna działalność naukowa, dydaktyczna i kliniczna. Znajduje się ono w Kajetanach, 20 km od centrum Warszawy.