Moja żona jest kreatorką

Sukces jest wynikiem właściwej decyzji.
Eurypides
Moja żona jest kreatorką
Podział ról

Wzgorza Dylewski.23.05.2006.Henryk Orfinger-na terenie hotelu SPA dr Irena Eris.Fot.Krzysztof Jarczewski/Forbes
Henryk Orfinger w rozmowie z Izabelą Blimel do książki pt. Pasje i marzenia liderów XXI wieku: Podział wytworzył się w sposób samoistny. 27 lat temu, kiedy zaczynaliśmy działalność, ja byłem odpowiedzialny za organizację produkcji, a moja żona zajmowała się technologią: kreacją produktu, recepturą i doborem sposobu jego wytwarzania. Z czasem, w miarę rozwoju firmy staliśmy się znaną marką, pojawiły się więc obowiązki związane z reprezentacją przedsiębiorstwa na zewnątrz. Moja żona jest twarzą firmy. Postrzegana jest jako właścicielka, kreatorka i twórczyni przedsiębiorstwa, czyli najważniejsza w nim osoba.
Moja rola jako szefa firmy polega na zapewnieniu tego, żeby osoba kreatywna miała możliwość twórczego działania, swobodę w postępowaniu, by nie musiała się martwić o ekonomikę przedsiębiorstwa.
Jak dziś z perspektywy tylu lat prowadzenia działalności biznesowej postrzega pan rynek?
Współczesna rzeczywistość rynkowa jest znacznie bardziej skomplikowana niż była wówczas, kiedy rozpoczynaliśmy naszą działalność. Obecnie nic nie jest już takie proste. Firma musi konsekwentnie promować i realizować określone działania. Kiedyś tworzyliśmy wszystko spontanicznie. Dziś natomiast z trudem akceptujemy konieczność wprowadzania narzędzi nie zawsze przyjaznych ludziom. Mam na myśli metody dokonywania analiz badań rynkowych. Jestem przeciwnikiem wielu tych narzędzi, uważam, że często powodują one zamęt, pochłaniają czas i nie mają bezpośredniego wpływu na budowanie naszej przyszłości ani pozycji, obarczając jedynie dodatkowymi obowiązkami.
Dlatego też z dużym zainteresowaniem przeczytałem książkę Być jak Steve Jobs, Kahney Leandera i uważam ją za wybitną, ponieważ pokazuje nietypowe, z punktu widzenia teorii zarządzania, zachowanie Jobsa, na przykład jego subiektywny stosunek do badań rynkowych.
Kiedy pytamy klienta, jakie są jego potrzeby, to najczęściej sam tego nie wie.
Kiedy mu się to uzmysłowi, wówczas nabiera przekonania, że rzeczywiście to, co mu przedstawiamy, jest dla niego niezbędne.
Uważam, że w dzisiejszej rzeczywistości rynkowej przeprowadza się zbyt dużą ilość badań. Gdyby techniki badawcze były w istocie tak wspaniałe, to wszyscy,
którzy je stosują, powinni realizować świetne projekty.
Blue Ocean
A jednak tak nie jest …
Myślę, że źródłem sukcesu nie są badania, nawet te, które przeprowadza się za pomocą sprawdzonych technik. Na przykład strategia Blue Ocean wydawała mi się na początku interesującą, jednak gdy przyjrzałem jej się bliżej, stwierdziłem, że oparta jest o rozwiązania biznesowe, które komuś udało się zrealizować i które tworzą „ocean” faktów, nie pozwalający wcale na sformułowanie teorii, na której podstawie można coś budować. Jest to przykład działań poszczególnych ludzi, przegląd dobrych pomysłów, nie stanowiący podstawy teorii, a jedynie potwierdzający celowość zastosowania niektórych rozwiązań w indywidualnych przypadkach biznesowych.
Istota biznesu
Czy myśli pan, że jednym z czynników wpływających na sukces firmy był od samego początku klarowny podział ról, a co za tym idzie odpowiedzialność za poszczególne działy.
Nie chciałbym tych ustaleń przeceniać, chociaż dziś rzeczywiście są one istotniejsze niż wtedy, kiedy tworzyliśmy przedsiębiorstwo. Na początku mieliśmy jasny podział ról, o którym mówiłem już wcześniej. Z czasem, kiedy firma się rozwijała, powstawały nowe działy, odpowiedzialne za eksport, marketing, sprzedaż. Wydaje mi się, że sukces firmy opiera się właśnie na właściwym rozłożeniu sił i osadzeniu specjalistów we właściwych miejscach. Wtedy, takie przedsiębiorstwo działa jak dobry zegarek – bezbłędnie.
Istotą biznesu – i jego nadrzędnym celem – jest gromadzenie pieniędzy. Przedsiębiorstwo musi być dochodowe, ale jakże często dążenie do osiągnięcia celu przyczynia się do tego, że zapominamy o sprawach, które dla spółki są ważniejsze niż pieniądze. To z kolei powoduje, że kapitał, który powinien rosnąć, maleje. Taka tendencja nie jest obca światowemu biznesowi.
Wierny ideałom
Czy pan nadal jest wierny wartościom, które zostały przyjęte w początkowej fazie tworzenia firmy?
Tak, jestem wierny swoim ideałom. Moja firma nie jest spółką giełdową, nie mam rozproszonego akcjonariatu, i taki stan rzeczy pozwala na prowadzenie przedsiębiorstwa zgodnie z moją wizja i strategią, nikt nie może mnie nakłonić do czegoś, co jest sprzeczne z moimi założeniami i celami.
Przez wiele lat nasza działalność była realizowana w formie spółki cywilnej. W 1996 roku przekształciliśmy ją w spółkę akcyjną, mamy swobodę działania. W Polsce było to pierwsze takie przedsięwzięcie, dosyć skomplikowane i trudne. Zrobiłem to z myślą o rozwoju przedsiębiorstwa i tworzeniu jego wizerunku. Uważałem, że spółka akcyjna ma przyszłość, otwiera drogę do pozyskiwaniu kapitału.
Wizja i sukces
Jak pan uważa, dlaczego odnieśliście sukces? Co wtedy było najważniejsze?
To bardzo trudne pytanie. Uważam, że nasz sukces uwarunkowany był wieloma czynnikami, zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi. Po pierwsze, mieliśmy wizję przyszłej firmy. Po drugie nieustannie, z determinacją i konsekwentnie rozwijaliśmy nasze przedsiębiorstwo, jak również chcieliśmy stworzyć jakościowy produkt oraz dobre stosunki z otoczeniem.
Nasze działania były – i są do dziś – skoncentrowane na osiągnięciu i utrzymywaniu wysokiej jakości produktów, bardzo dobrej współpracy z partnerami, systematycznym i punktualnym dostarczaniu towarów do punktów sprzedaży. Promowaliśmy nasze produkty już wtedy, kiedy ten mechanizm, komunikacji marketingowej, nie był znany na polskim rynku. Przez kolejnych kilka lat inwestowaliśmy sto procent naszych przychodów. W praktyce oznaczało to, że żyliśmy skromnie, a wszystkie zarobione pieniądze przeznaczaliśmy na rozwój przedsiębiorstwa. Staraliśmy się, aby nasze produkty stanowiły określoną linię, pragnęliśmy stworzyć ją jako harmonijną całość, bez względu na to, jaka była podaż podobnych towarów na rynku w tamtych latach.
Owszem, mogliśmy na początku ograniczyć produkcję do dwóch rodzajów kremów i sprzedawać je w dużych ilościach, zawsze jednak chcieliśmy robić po swojemu i rozszerzać asortyment. Niestety, nasze moce produkcyjne były za małe, nie dostarczaliśmy wtedy na rynek wystarczającej ilości produktów, nie spełnialiśmy przez to oczekiwań konsumentów. Niemniej jednak chcieliśmy, aby nasze poczynania były wzajemnie kompatybilne, żeby ta linia była naprawdę linią, a nie krótkim odcinkiem w całokształcie produkcji. Mieliśmy także szczęście, chociaż uważam, że szczęściu należy pomagać. Wykorzystywaliśmy pewne zjawiska, jakie miały miejsce. W tworzącym się np. nowym otoczeniu rynkowym, sprzyjającym naszym produktom, dostrzegliśmy szansę umożliwiającą rozwój przedsiębiorstwa. Podstawą rozwoju naszej firmy są niezmiennie działania innowacyjne. Wejście na rynek z czymś nowym wiąże się za każdym razem z podjęciem ryzyka, rozwianiem wątpliwości, czy nasze przewidywania i oczekiwania pokryją się z potrzebami klientów.
Czy na początku był model biznesowy?
To niezupełnie tak. Kiedy zaczynaliśmy w 1983 roku, nie było sensu budować modelu biznesowego w realiach socjalistycznych (zresztą nie istniało chyba nawet takie pojęcie w Polsce). Nikt wówczas nie mógł przewidzieć, że coś się w naszym życiu, w naszej gospodarce zmieni. W naszym małym zakładzie, wytwarzaliśmy wtedy niewielką ilość wyrobów, i tak miało zostać. Gdy zaczęliśmy się rozwijać, okazało się, że nasze kosmetyki znalazły uznanie na rynku. Zaczęliśmy produkować więcej, ponieważ był na nie duży popyt. Zakupiliśmy nowe maszyny, zatrudniliśmy więcej ludzi, i nagle stało się oczywistym, że rośniemy za szybko.
Trudno byłoby zbudować już na początku naszej działalności model biznesowy, ponieważ o czymś takim, w ogóle nie myślano w tamtych czasach. Nawet najbardziej optymistyczni wizjonerzy nie mogli przewidzieć, że w kraju nastąpią tak radykalne zmiany. O pojawieniu się modelu biznesowego możemy dopiero mówić w kontekście transformacji ustrojowej i ukształtowaniu się w jej wyniku gospodarki wolnorynkowej.
Mieliśmy szczęście, chociaż uważam,
że szczęściu należy pomagać
W 1989 roku osiągnęliśmy określony poziom mocy wytwórczych. I wtedy pojawiła się pewna bariera, jak się nam zdawało, nie do przebycia. Nie wiedzieliśmy, czy z powodu ograniczeń ustrojowych, będziemy w stanie pójść dalej. I wtedy nastąpiły zmiany w polityce i gospodarce. I to była szansa, która umożliwiła dalszy rozwój naszego przedsiębiorstwa.
Nigdy nie myśleliśmy o swoim biznesie jako takim, który może generować zyski poprzez inwestowanie w inne obszary. Postrzegaliśmy go zawsze jako spójny system również wtedy, gdy zaczęliśmy tworzyć firmowe Kosmetyczne Instytuty Dr Irena Eris czy Hotele SPA jako oddzielne spółki, wchodzące w skład całego przedsięwzięcia biznesowego.
Decyzja o budowie pierwszego hotelu zapadła ponad 13 lat temu i nie wynikała z potrzeby wejścia w nowy obszar biznesowy. Usługi i branża kosmetyczna należą przecież do dwóch różnych sektorów w sensie ekonomicznym. Jednak dla nas, wizerunkowo traktowane są jako całość. Zależało nam o stworzeniu komplementarnej i spójnej oferty dla naszego klienta. Oferty holistycznej, w skład której wchodziłby wysokiej jakości produkt, profesjonalna pielęgnacja i zrównoważony wypoczynek – stworzyliśmy wówczas holistyczne podejście do piękna, które nieustannie promujemy.
Uwolnij przeszłość, pozwól jej odejść.
Bierz życie takim jakim jest, nie potępiaj się ani nie obwiniaj.
Zachowaj umiar we wszystkim, spokój i świadomość w działaniu. Bądź wolny.
Millman Dan
Wizerunek firmy
Która z tych spółek najbardziej pana fascynuje?
Najbardziej interesują mnie Hotele SPA, chociaż najważniejszą gałąź naszego biznesu stanowi produkcja kosmetyków i ich sprzedaż. Hotele są w pewnym sensie dodatkiem, budującym wizerunek, który pomaga nam ten wizerunek rozwijać i utrwalać. Dla mnie jest to najciekawszy i najbardziej fascynujący element działalności z punktu widzenia biznesu. W tym właśnie czuję się najlepiej. Hotelarstwo jest dziedziną bardzo trudną, choć jednocześnie niezwykle ciekawą, a hotel frapującym miejscem, które wymaga stałego ulepszania serwisu, pracy nad doskonaleniem jakości i sposobów kontaktu z ludźmi, budowania pewnych nowych zachowań i kreowania nowej przestrzeni.
Odpowiedzialność za decyzje
Jak pan postrzega odpowiedzialność społeczną w biznesie?
Nie posługuję się hasłami. Uważam, że wiedza teoretyczna i ścisłe przestrzeganie określonych przez nią praw i reguł zaburza własną kreatywność i ogranicza możliwość stosowania oryginalnych, indywidualnych pomysłów i rozwiązań.
Moim zdaniem, odpowiedzialność społeczna to przede wszystkim odpowiedzialność za decyzje i za czyny. Kiedy 27 lat temu mówiłem o jakości, miałem na myśli również ten jej aspekt, który dotyczy jakości relacji z ludźmi współtworzącymi firmę: jak się z nimi komunikujemy, jakich zasad przestrzegamy w naszym codziennym życiu. Dziś zatrudniamy w spółkach ponad 600 osób; jestem odpowiedzialny za losy tych ludzi. Będąc zmuszonym do zwolnienia pracownika, czuję się bardzo źle, chociaż dzieje się to poza mną i nie biorę w tym czynnego udziału. Są to zawsze bardzo trudne decyzje.
W Polsce jest realizowany projekt Gender Index, stawiający sobie za cel opracowanie i popularyzowanie takiego modelu zarządzania firmą, który uwzględnia politykę równouprawnienia płci. Stworzony został przez ekspertów Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP). Kilka lat temu zostaliśmy zaproszeni do udziału w konkursie w ramach tego projektu. Konkurs miał na celu wyłonienie firm najbardziej przyjaznych kobietom. Nie chciałem brać w nim udziału z tego względu, że właśnie wtedy przekształciliśmy się w tzw. dużą firmę i konkurowaliśmy z największymi na rynku przedsiębiorstwami, które posiadały już rozbudowany system wspomagania kobiet, a my niczego takiego nie mieliśmy. W końcu podjąłem decyzję o uczestnictwie, i konkurs wygraliśmy. Okazało się, że w naszej firmie normą jest godzenie na przykład życia zawodowego i rodzinnego czy rozwój zawodowy pracownika. Ta nasza „normalność” daje lepsze efekty niż w dużych firmach, które opracowują wiele specjalistycznych projektów, często w całkowitym oderwaniu od ludzkich potrzeb. Stosowane u nas rozwiązania są, jak się okazało, bardziej przyjazne; kobiety czuja się tu dobrze, i chociaż nie może się obejść (jak wszędzie) bez problemów, traktujemy je ze zrozumieniem. Jeżeli pracownikom dobrze układa się życie prywatne, to tym bardziej są oni zadowoleni z pracy. Jesteśmy firmą najbardziej przyjazną kobietom, w sposób naturalny budujemy dobre relacje wewnętrzne; w tym sensie jest to odpowiedzialność społeczna w stosunku do wszystkich pracowników. Niektórzy przedsiębiorcy postrzegają to jako konieczność, dla nich pomaganie fundacjom i osobom potrzebującym, znajdującym się w trudnej sytuacji, jest rodzajem aktywności zewnętrznej. Moim zdaniem, kluczowe w odpowiedzialności społecznej jest budowanie dobrych relacji z otoczeniem, a dopiero w następnej kolejności, rozwijanie aktywności zewnętrznej firmy, którą również prowadzimy.
Jak pan dba o swych pracowników?
Jeżeli ktoś po roku u nas stwierdza, że chce mu się wstawać rano i iść do pracy (a przedtem twierdził inaczej), jest to dla mnie największym komplementem, świadczy też o tym, że jesteśmy dobrym pracodawcą.
Od początku budowaliście przedsiębiorstwo w tym kierunku…
Takie przeświadczenie wynika z naszych charakterów. Uważam, że jeśli ktoś nie uznaje pewnych wartości, to się ich nie nauczy. Wszystko trzeba robić tak, aby było po prostu normalnie. Zawsze byliśmy takiego zdania. Nie mają tu znaczenia nasze relacje własnościowe czy służbowe, musimy umieć traktować siebie nawzajem we właściwy sposób. Mam tutaj na myśli obopólny szacunek, okazywany w sposób naturalny. Są to relacje, które trudno ubrać w słowa, po prostu powinno się wiedzieć i czuć, jak należy postępować.
Chcemy nadal stabilizować markę, rozwijać i umacniać przedsiębiorstwo. Głównym kierunkiem ekonomicznym jest rozwój właśnie poprzez umacnianie marki. Stworzyliśmy wiele świetnych i innowacyjnych wyrobów, które ją rozsławiają i stanowią naszą wartość. Naszym głównym zadaniem jest rozwój i umacnianie pozycji nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami.
W Polsce mamy mocną pozycję
Proszę opowiedzieć o rynku zagranicznym.
Jest to trudny rynek. Opinia, że go opanowaliśmy, jest stwierdzeniem na wyrost. Jesteśmy obecni w różnych krajach, ale w stosunkowo małym stopniu. Dzisiaj robimy pierwsze kroki na Ukrainie, gdzie mamy własną spółkę handlową. Chcemy tam być bardziej rozpoznawalni. W Niemczech sprzedajemy nasze towary w 1600 sklepach sieci Rossmann. Można powiedzieć, że osiągnęliśmy tu już jakiś sukces. W Azji, na Tajwanie, nasze produkty sprzedają się przyzwoicie. Nie są to jednak wybitne osiągnięcia, a uzyskane wyniki nie świadczą o tym, że opanowaliśmy rynek azjatycki. Jest to nadal tylko kolejny etap rozwoju, i nie można jeszcze powiedzieć, że w jakimś z tych krajów nasza marka jest z całą pewnością dobrze rozpoznawalna. Wszystko jeszcze przed nami.
W Polsce już zapewniliśmy sobie mocną pozycję. Wkładamy jednak bardzo duży wysiłek, by tworzyć kolejne przeboje rynkowe, działać samodzielnie, nie naśladować innych.
Jak postrzega pan rozwój biznesu w Polsce?
Obecnie jest coraz trudniej. Biznes stał się bardziej drapieżny. Relacje biznesowe buduje się w sposób niewłaściwy. Wszystko idzie w kierunku ostrej walki i globalizacji przedsiębiorstw. Firmy się łączą, połykają mniejsze zakłady. Jest to wielce nieprzyjazna sytuacja, która ma negatywny wpływ na mniejsze organizmy ekonomiczne i na tych przedsiębiorców, którzy chcieliby mieć małą i spokojną działalność.
Nie na wszystko mamy bezpośredni wpływ. Firma jest już duża, niemniej jednak staramy się, aby niezmiennie była przede wszystkim przyjazna dla ludzi i miała nadal charakter rodzinnego przedsiębiorstwa.
To, co wypracowaliście przez wiele lat, pozwala na scharakteryzowanie pewnego systemu wartości. Jakie wartości są dla pana istotne?
Rzetelność, odpowiedzialność, otwartość i szczerość. Te bardzo ważne wartości, niezbędne we właściwej komunikacji międzyludzkiej. Są podstawowym elementem funkcjonowania każdego zespołu w naszym przedsiębiorstwie. Jeśli potrafimy być otwarci, szczerzy, utrzymywać dobre kontakty z otoczeniem, wówczas inaczej pracujemy i tworzymy. Te kluczowe wartości są w moim przekonaniu najważniejsze.
Czym jest dla pana sukces osiągany w życiu? Czy jest pan człowiekiem sukcesu?
Sukces jest trudno zmierzyć, ale jeśli czuję się dobrze, mam poczucie zadowolenia z wykonywanej pracy, to jestem człowiekiem sukcesu. Dla każdego może to oznaczać coś innego, każdy może to rozumieć w inny sposób.
Czy kierował się pan w swoim życiu autorytetami?
Historia firmy Apple zawsze mnie fascynowała. Steve Jobs jest genialnym wizjonerem. Zawsze kierowałem się swoją wizją tworzenia i funkcjonowania przedsiębiorstwa. Nigdy nie chciałem powielać czyichś dokonań. Właściwie to tylko Jobs zafascynował mnie tak naprawdę. Wcześniej były sympatie czy pozytywne odczucia, ale nigdy nie było fascynacji. Szanuję wiele osób z racji ich wiedzy, umiejętności czy dokonań, ale nikt nigdy nie olśnił mnie do tego stopnia, bym mógł powiedzieć: „Chcę być taki jak on”.
Właściciel i wizja rozwoju firmy
Uważam, że elastyczność jest jedną z podstawowych cech organizmu ekonomicznego, lecz im firma jest większa, tym elastyczność maleje, a bez niej, według mnie, firma nie może rozwijać się prawidłowo.
Właściciel musi mieć wizję przyszłości, przy czym wizja ta może ulegać zmianom w zależności od tego, co się dzieje na rynku, jaka jest koniunktura, na ile dobrze realizujemy różne cele i zadania, jak się zmienia nasze otoczenie. Jest to wielość czynników wpływających na elastyczność przedsiębiorstwa. Weryfikacja strategii czy modelu biznesowego jest rzeczą naturalną, normalną.
Co pana najbardziej motywuje w życiu?
Chciałbym, aby przedsiębiorstwo było stabilne, miało perspektywy rozwoju, żeby było przyjazne ludziom, a pracownicy czuli się w nim dobrze. O to zresztą dbam przez cały czas. Staramy się harmonijnie rozwijać zespół różnych cech, sterując tym rozwojem w ściśle określony sposób. Robimy to nie tylko dla uzyskania dobrych wyników ekonomicznych, chociaż są one oczywiście ważne, ale głównie w tym celu, by stworzyć ludziom dobre warunki pracy oraz czynniki pomyślnego dalszego rozwoju przedsiębiorstwa. Jest to moje wewnętrzne przekonanie. Każdy, kto coś tworzy, kieruje się z pewnością podobną motywacją.