Zawsze marzyłam

To możliwość spełniania marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.
Paulo Coelho
Zawsze marzyłam
Od samego początku miała pani wizję kosmetyku dla polskich kobiet. Jak wspomina pani tamte lata?
Dr Irena Eris w rozmowie z Izabelą Blimel do książki pt. Pasje i marzenia liderów XXI wieku:
Kiedy zakładałam firmę, nie myślałam o biznesie, ale o czymś, co będzie dawało mi satysfakcję. Marzyłam o tworzeniu wysokiej jakości kosmetyków pielęgnacyjnych dla polskich kobiet. Chciałam, aby każda z nich mogła dobrać odpowiedni produkt do swojej cery i swojego ciała. W środowisku, w którym dorastałam, nie rozmawiało się o przedsiębiorczości czy biznesie. Nie miałam styczności z rzeczywistością biznesową. Wiedziałam natomiast, że potrafię zrobić coś dobrego, z czego kobiety będą się cieszyły i co będzie im sprawiało przyjemność. Takie było moje założenie. Przed 1983 rokiem zaczęły powstawać firmy polonijne, które stawiały sobie za cel dostarczenie na rynek jak największej ilości towaru. Miały korzenie zagraniczne i kierowały się zupełnie innymi przesłankami. Postrzegały Polskę jako niezagospodarowany rynek i od początku nastawione były wyłącznie na zyski. Dlatego też ich czas szybko przeminął, a działalność była krótkotrwała.
W tamtych latach nie koncentrowałam się na ekonomii przedsiębiorstwa, myślałam jedynie o stworzeniu wysokiej jakości kosmetyków pielęgnacyjnych. Wspierał mnie mąż.
Dzięki temu, że zaproponowaliśmy skuteczny produkt, mogliśmy rozwijać naszą firmę. Dziś powiedziałabym, że nie miałam jeszcze rozpoznawalnej marki, i choć Laboratorium było przez krótki czas firmą „jednego artykułu”, istotnym było to, że został on przyjęty bardzo pozytywnie na polskim rynku.
Już w latach 80-tych wiedziałam, że mam wiele do zaoferowania, zdawałam sobie sprawę, jak powinien wyglądać dobry kosmetyk, jak go stworzyć i wyprodukować. Działalność rozpoczęliśmy w małym laboratorium; W tym trudnym początkowym czasie, nauczyliśmy się z mężem wielu rzeczy.
Jak doszło do podjęcia tej pierwszej, trudnej decyzji?
Rozważałam wszystkie za i przeciw. Musiałam podjąć decyzję, dokonać wyboru.
Mieliśmy z mężem świadomość, że decydujemy się na duże ryzyko.
Wielkim plusem w naszym przedsięwzięciu było to, że pieniądze pożyczyła nam mama. Zależało mi na tym, aby je zwrócić, a z drugiej strony, myślałam, że jeśli nam się nie uda, nie będzie presji, że trzeba oddać je natychmiast. Byłam dobrze wykształcona, miałam stałą pracę, ale nie czerpałam z niej satysfakcji. Ten niedosyt na pewno był bezpośrednim bodźcem do założenia własnego laboratorium. Czułam, że jeśli mój projekt się nie powiedzie, to też nic złego się nie stanie, bo w takiej sytuacji zawsze będę mogła wrócić na państwową posadę.
Chciałam się sprawdzić. Ta motywacja była najważniejsza “rozpocząć coś na własną rękę”. Myślałam od początku o branży kosmetycznej, bo to, z racji wykształcenia, potrafiłam robić.
Kiedy już decyzja zapadała
Rok 1983 to były czasy socjalizmu, w których rzemieślnicy byli źle postrzegani. Wiele osób ostrzegało mnie przed ryzykiem, które podejmowałam. Byłam w pełni świadoma konsekwencji. Oceniłam je, jako mieszczące się w rozsądnych ramach: przy najgorszym założeniu mogłam tylko stracić zainwestowane pieniądze.
Miałam jedną osobę do pomocy, cały dzień pracowałam w laboratorium. Wynajmowałam lokal o powierzchni 50 m kwadratowych w okolicach Piaseczna. W tamtych czasach ta przestrzeń wydawała mi się olbrzymia i myślałam, że wystarczy mi już na zawsze. Tym bardziej, że nigdy nie chciałam mieć dużego przedsiębiorstwa.
Zawsze chciałam mieć małe laboratorium, w którym będę sama pracować,
które będzie cenione, z poszukiwanymi wyrobami.
Wszystkie dochody inwestowaliśmy w rozbudowę firmy. Rynek był ubogi, ale sprzedaż nie szła najlepiej, ponieważ właścicielom nowopowstających sklepów ajencyjnych zależało wyłącznie na znanych już klientom produktach i nie inwestowali w zapełnianie półek wyrobami nieznanych nikomu producentów. W istniejących zaś sklepach państwowych obowiązywały zupełnie inne zasady – nikt nie interesował się produktem, a tym bardziej klientem.
Musieliśmy przede wszystkim pozyskać zaufanie kobiet – bo to one przecież miały zdecydować o tym, czy nam się uda, czy też nie. Pojawienie się na półkach kosmetyku poprzedzone było dużym zaangażowaniem i ogromnym wkładem pracy oraz pokonaniem wielu trudności. Powoli jednak nasza sprzedaż rosła ponieważ produkt bronił się sam. Gdy kobiety raz kupiły mój krem i wypróbowały go, wracały po następny słoiczek – i co bardzo ważne, polecały innym.
Spędzałam czas w laboratorium
Miałam w głowie wiele pomysłów, a oczyma wyobraźni widziałam linie produkcyjne pełne różnych kosmetyków. Na początek musiałam jednak dokonać wyboru i zdecydowałam się na krem półtłusty, ponieważ taki właśnie kosmetyk był w tamtych czasach najbardziej pożądany przez klientki. W następnej kolejności tworzyłam kolejne wyroby – krem nawilżający, mleczko, tonik, krem do cery wrażliwej, do cery naczyniowej i szereg innych.
Zawsze interesowałam się kosmetykami i tym, czego potrzebują kobiety. To przecież idzie w parze. Jestem farmaceutką, znam fizjologię i anatomię skóry. Wiem, jak produkuje się emulsje, jakie substancje są aktywne i w jaki sposób wpływają na ten, czy inny rodzaj skóry.
Firma powoli się rozrastała, ale nie stać nas było na reklamę. Dziś wiem, że najlepszą formą reklamy jest tak zwana „poczta pantoflowa” – teraz tzw. marketing szeptany. Wszystkie pieniądze ze sprzedaży inwestowaliśmy w produkcję kolejnego wyrobu, czyli w zakup nowych surowców, opakowań i urządzeń. Moim marzeniem była praca we własnym laboratorium i tworzenie produktów, pod którymi będę mogła się sama podpisać. Na początku nie byłam świadoma, że jest to budowanie marki, robiłam to intuicyjnie. Nigdy nie chciałam zarządzać. Marzyłam o własnym miejscu pracy, satysfakcjonującym mnie w stu procentach i o tym, że będę miała możliwość robienia tego, co mnie pasjonuje.
Intuicja podpowiadała mi, że tylko w ten sposób mogę spełnić swoje życiowe pasje
i zrealizować się zawodowo.
Czy były chwile zwątpienia na początku działalności firmy?
Tak naprawdę nie był to łatwy dla nas okres. Pierwszą niezwykle trudną rzeczą było podjęcie decyzji o rozpoczęciu działalności. Przygotowanie przedsięwzięcia trwało ponad rok. Wtedy zarówno polska gospodarka, jak i warunki społeczne nie sprzyjały rozwojowi przedsiębiorczości. W tamtym okresie ktoś, kto rozpoczynał działalność na własna rękę, był postrzegany (używając określeń pejoratywnych) jako prywaciarz czy badylarz, który żyje z pracy innych ludzi. Władze państwowe także nie wspierały prywatnych przedsiębiorców. Gdy więc dokonywałam tak trudnego wyboru, dodatkowo musiałam zdecydować się na pewnego rodzaju degradację, czyli zejście w hierarchii społecznej do obszaru właśnie tych prywaciarzy.
Wiedziałam, za co płacę tak wysoką cenę. Intuicja podpowiadała mi, że tylko w ten sposób mogę spełnić swoje życiowe pasje i zrealizować się zawodowo. Była to świadoma decyzja, choć bardzo trudna.
Jakie miała pani odczucia, kiedy zapadała, jak się później okazało, jedna z najważniejszych decyzji w pani życiu zawodowym?
Kiedy postanowiłam zwolnić się z pracy, nie spałam całą noc. Z jednej strony byłam bardzo podekscytowana zmianą i tym, co mnie czeka w przyszłości, z drugiej zaś miałam bardzo emocjonalny stosunek do wyboru, na który się zdecydowałam. Do dziś pamiętam to, co przeżywałam, wyobrażając sobie własne laboratorium, myśląc o produkcji własnych kosmetyków i uczynieniu czegoś dobrego dla kobiet.
My business skills have come from being guided by my inner self – my intuition.
Oprah Winfrey
Wiedziałam, że zaczynam nowe życie zawodowe i wkraczam w zupełnie nieznany mi obszar.
We wrześniu 1983 rozpoczęliśmy działalność i zaczęliśmy produkować masy kosmetyczne. Zależało mi na tym, aby nie tylko produkt był bardzo dobrej jakości, ale żeby był również ładnie opakowany. Dużo wcześniej zleciliśmy przygotowanie formy do plastykowych słoiczków według naszego własnego wzoru. Nie mogliśmy wydać dużo pieniędzy na jej opracowanie, dlatego wymagała ciągłych poprawek. Trwało to w nieskończoność. Kiedy wreszcie była niby gotowa i przyszedł czas na pakowanie przygotowanego już kremu, okazało się, że opakowań nie ma i, z powodu błędu konstrukcyjnego formy, nigdy nie będzie. Sytuacja była patowa. Wtedy wydarzyło się coś naprawdę wyjątkowego. Nasza jedyna pracownica, która bardzo dobrze znała ówczesną sytuację ekonomiczną firmy, odmówiła przyjęcia wynagrodzenia, wiedząc, że pieniądze na wypłatę pensji pożyczyliśmy od znajomych. Ta pani była tak bardzo zaangażowana w sprawy firmy, że traktowała ją niemal jak swoje własne przedsiębiorstwo.
To wydarzenie pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Pensję oczywiście wypłaciłam, ponieważ uważałam to za swój obowiązek i przejaw odpowiedzialności za pracownika. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
Na szczęście, mąż wkrótce znalazł innego wytwórcę opakowań. Nasz nowy znajomy miał tysiąc słoiczków, których ktoś po prostu nie odebrał. Dodatkowo zgodził się, z powodu wyczerpania naszych możliwości finansowych, dać je nam na kredyt. Pojechaliśmy z mężem po nie wieczorem, a w nocy pakowaliśmy krem, żeby już rano mąż mógł wyruszyć do sklepów, aby spróbować je sprzedać. Byliśmy szczęśliwi, mimo, że w ramach kompromisu, słoiczki do naszego kremu, nie były tymi, które sobie wymarzyliśmy.
Dobry produkt
Po pewnym czasie nie nadążaliśmy już z produkcją. Pod naszym laboratorium ustawiały się kolejki kupców, którzy zaopatrywali się w nasze kosmetyki. Firma stawała się coraz większa. Jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie rozwój finansowy przedsiębiorstwa, nie powinnam wtedy zwiększać asortymentu, lecz produkować dwa lub trzy rodzaje kremów. W ten sposób, wkładając mniejszy wysiłek, łatwiej byłoby zaspokoić popyt. Jednakże nie chciałam zrezygnować z marzeń, w których widziałam pełne kompletne i różnorodne linie produktowe. Uważałam też, że dobry krem powinien być ładnie podany klientowi. Dlatego (w naszej sytuacji wbrew logice biznesowej) przygotowaliśmy dodatkowo firmowe torebki papierowe, w które pakowano nasze produkty w sklepach. Logo zaprojektował nasz kolega. Patrzyłam zawsze na naszą ofertę oczami klienta. Chciałam, aby panie kupujące nasze produkty były zadowolone. W firmie, mąż zajmował się od samego początku finansami, ja natomiast skupiałam uwagę na tworzeniu i produkcji naszych kremów. To był naturalny podział ról, i tak jest do dziś. Przedsiębiorstwo rozwijało się dynamicznie w różnych obszarach. Już wtedy kierowaliśmy nasze działania na budowanie marki, mimo, że nie zdawaliśmy sobie wówczas z tego sprawy. Tworzyliśmy ją intuicyjnie. Bardzo ważnym było dla nas spełnić oczekiwania klienta i zyskać jego zaufanie.
Przedsiębiorczość prywatna
1989 rok to okres przemiany politycznej i gospodarczej w Polsce, czas wielu zmian. Jaki wpływ miał proces transformacji w kraju na firmę?
Weszliśmy w system gospodarki rynkowej i rzemieślnicy, którzy do tej pory byli obciążeniem, okazali się być motorem napędowym gospodarki, płacili podatki, dawali miejsca pracy. Zaczęli być nazywani przedsiębiorcami. Stali się wzorami dla innych. Znalazłam się w grupie osób, które warto naśladować. Uwierzyłam wtedy, że dalszy rozwój naszej firmy jest możliwy, widziałam wyraźne jego perspektywy.
Jesteśmy przedsiębiorcami
a nie prywaciarzami
W 1989 roku, przedsiębiorczość prywatna stała się kołem zamachowym polskiej gospodarki. Oznaczało to, że zaczynamy działać w zupełnie innych warunkach. Mieliśmy już stałych klientów na rynku. Dla jednych okres transformacji był bardzo trudny, a dla innych oznaczał możliwość rozwoju i pobudzenie innowacyjności. Na rynku dostępnych było wiele produktów bardzo różnej jakości, w tym również kosmetyki zagraniczne. Konsumenci porównywali to, co oferował rynek, i wtedy zaczęła się liczyć jakość. Prosperowały więc firmy, które oferowały dobre produkty. Polski rynek stał się konkurencyjny, a ostateczny wybór należał do klienta. Na skutek takiej praktycznej weryfikacji niektóre firmy musiały zniknąć.
Rok 1989 był trudny jeszcze z innego powodu. Pojawiły się koncerny, które postrzegały Polskę jako niezagospodarowany i atrakcyjny rynek zbytu. Liczyły na to, że szybko osiągną czołowe pozycje. Jednakże rynek polski okazał się nietypowym, gdyż polskie kobiety dokonywały wyboru świadomie, rozróżniając, co jest dobre i oceniając pozytywnie nasze produkty, które nie ustępowały w niczym tym zagranicznym. Świadomość polskich konsumentek, jak uważam, warunkuje wiele elementów, co wynika między innymi stąd, że polskie kobiety zawsze przykładały i przykładają dużą wagę do pielęgnacji skóry i urody w ogólnym tego słowa znaczeniu. Jest to sytuacja odwrotna do tej, która ma miejsce za naszą wschodnią granicą, gdzie kobiety koncentrują się na makijażu, stawiając pielęgnację na drugim miejscu, gdyż jej efekty nie są widoczne od razu, tak jak się dzieje, w przypadku tzw. kosmetyki kolorowej.
Co spowodowało, że kobiety bardziej zainteresowały się pielęgnacją skóry, czy sprzyjał temu rynek prasy?
Polskie kobiety zawsze dbały o wygląd skóry. Tyle, że po transformacji zaczęły to robić w sposób bardziej świadomy. Pojawiło się dużo czasopism adresowanych do pań. Dostarczały wiedzy na temat urody, pielęgnacji i kosmetyków. Kobiety chętnie czytały, interesowały się innowacjami, lubiły wiedzieć, co stosują i jaki ma to przynieść efekt (tak zresztą jest do dziś). Prasa spełniała rolę edukacyjną. W połowie lat 80-tych, miałam przygotowaną recepturę świetnego peelingu do ciała, ale nie mogłam wyjść z tego rodzaju produktem na rynek, ponieważ nikt nie wiedział, co to jest i do czego służy. Dopiero po 1989 roku pojawiły się pierwsze informacje na ten temat, co spowodowało, że mój kosmetyk mógł śmiało stanąć na półce w drogerii.
Zostaliście zmuszeni do zmierzenia się z ówczesną sytuacją rynkową…
Dostrzegłam nowe horyzonty i możliwości rozwoju przedsiębiorstwa. Zdałam sobie sprawę z tego, że mam szansę nadążyć za popytem. Byłam w stanie rozpocząć budowę większego – już własnego – zakładu produkcyjnego i zatrudnić więcej osób. Znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości rynkowej. Kupiliśmy ziemię w Piasecznie i zbudowaliśmy fabrykę, którą w 1993 roku wyposażyliśmy w nowoczesne, skomputeryzowane maszyny. Wiedzieliśmy, że nasza sytuacja jest stabilna, a przez rynek jesteśmy odbierani pozytywnie. W tym czasie krzywa wzrostu sprzedaży naszych kosmetyków poszła bardzo wysoko w górę. Mogliśmy wreszcie, zwiększając produkcję, zrównoważyć popyt rynkowy. Firma zaczęła się przekształcać w dojrzałą organizację. Powstały nowe komórki jak pion finansowy, kontroling, działy zaopatrzenia czy eksportu. Powstało nowoczesne Laboratorium Technologiczno-Wdrożeniowe, laboratoria kontroli jakości surowców, laboratoria mikrobiologiczne i wyjątkowe w branży kosmetycznej, własne Centrum Naukowo-Badawcze. Wprowadziliśmy systemy zarządzania jakością i ochrony środowiska ISO 9001, ISO 14100 i ISO 14001.
Kobieta w ujęciu holistycznym
Pewne sprawy, które wcześniej wydawały mi się nierealne i mgliste, stały się nagle bardzo wyrazistymi i istotnymi. Mogłam zwiększyć produkcję, zakupić nowoczesne maszyny, ciągi technologiczne. Wprowadziliśmy określone procedury, porządkujące wiele aspektów naszej działalności. Wówczas zaczęłam postrzegać przedsiębiorstwo już nie tylko jako laboratorium, gdzie chcę pracować do końca życia. Dostrzegłam obszar, w którym mogłam zrobić znacznie więcej. Pomyślałam, że uroda nie jest jedyną wartością definiującą piękno.
Spostrzegłam kobietę w ujęciu holistycznym:
aby być piękną, dobrze się czuć, nie starzeć się szybko, mieć energię i chęć do życia
oraz poczucie własnej wartości, nie wystarczy sam kosmetyk.
Wyobraziłam sobie to, o czym kobiety marzą,
czego potrzebują i jak pragną być traktowane.
Tak powstał Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris z profesjonalną obsługą kosmetyczną i dermatologiczną. Obecnie funkcjonują 23 takie placówki. W każdej z nich dokonywana jest diagnoza skóry i na jej podstawie – dla każdej kobiety indywidualnie – dobierane są zarówno zabiegi, jak i specjalistyczne preparaty Prosystem Home Care, które przeznaczone są do codziennej, pielęgnacji domowej.
Patrzeć na siebie i swoje życie holistycznie to znaczy dostrzegać, że “wszystko przejawia się we wszystkim”. Nic w naszym życiu nie jest oddzielone od nas, a wszystkie doświadczenia pochodzą z naszych intencji oraz wynikających z nich poglądów i przekonań.
Nasze firmowe Kosmetyczne Instytuty pozwalają właśnie na holistyczne traktowanie kobiety. Dbamy zarówno o to, co jest widoczne na zewnątrz, jak i o to, co się dzieje wewnątrz każdej z nas w różnych okresach życia. Pamiętamy o relaksie, o zapewnieniu kobietom komfortu oraz możliwości miłego spędzenia czasu, dobrego wypoczynku, uwalniającego od codziennego stresu. Pełen zakres zaspakajania tych potrzeb realizujemy w naszych Hotelach SPA Dr Irena Eris, których wspólnym hasłem przewodnim jest „Luksus blisko natury”.
Pierwszy Hotel SPA Dr Irena Eris powstał w Krynicy Zdroju w 1997 roku. W Polsce nie było jeszcze obiektów tego typu. Do dziś rynek SPA w naszym kraju nie został uporządkowany. Uważam, że w dalszym ciągu się kształtuje. Koncepcją tego typu hoteli powinna być bogata oferta i holistyczne postrzeganie człowieka.
Piękno zewnętrzne musi współgrać z tym wewnętrznym
Czy chodzi Pani o homeostazę w życiu człowieka?
Tak, jednak przed 1989 rokiem nie mogłam zobaczyć całokształtu problemu, czułam, że wiele rzeczy dzieje się poza mną, a pewne działania są poza moim zasięgiem. Po 1989 roku okazało się, że wszystko jest możliwe, a w biznesie oprócz wiedzy potrzebna jest także wyobraźnia i intuicja, o której nie często się mówi lub nie wspomina wcale.
Intuicja wywodzi się z podświadomości, dlatego często wydaje nam się taka niebiznesowa…
…a bardzo często decyduje o sukcesie. Trudno rozpisać sukces na nuty. Tej samej osobie jedno przedsięwzięcie biznesowe może sie udać, drugiej zaś nie powiedzie się wcale. Jest szereg czynników, które mają na to niemały wpływ.
Jak pani postrzega swoją biznesową intuicję?
W 1995 roku weszliśmy jako pierwsza polska firma – jeszcze wtedy przedsiębiorstwo średniej wielkości – w obszar kosmetyków luksusowych. Obserwowałam rozwój rynku kosmetycznego i ruchy koncernów, które proponowały szeroką gamę kosmetyków zagranicznych, z różnych segmentów rynkowych. Przełożenie było dla mnie proste: „Jeśli oni mogą, to mnie także na to stać”.
Zdecydowaliśmy się na ryzykowny krok. Podjęliśmy bardzo trudne wyzwanie, nie wiedząc, czy rynek jest przygotowany na polskie kosmetyki z tzw. wyższej półki. Jako pierwsza polska firma wystąpiliśmy ze starannie przygotowaną reklamą Forte 40. Była to seria pielęgnacyjna, której ambasadorką została Małgorzata Niemen. Dotychczas żaden z polskich producentów taką reklamą się nie posługiwał i nie proponował tego typu kosmetyków.
Otworzyliśmy drzwi do nowego segmentu rynku
Dziś nasze produkty z „wyższej półki” stanowią szeroką gamę selektywnych kosmetyków marki Dr Irena Eris, które mają ograniczoną dystrybucję i są dostępne w wybranych sieciach perfumerii takich, jak Sephora, Douglas, Marionnaud, w naszych Kosmetycznych Instytutach, a także na lotniskach międzynarodowych. Nadal moją ideą jest, aby nasze kosmetyki czyniły kobietę piękniejszą i pozwalały jej dłużej zachować młody wygląd, gdyż jedynie wówczas będzie mogła łatwiej realizować swe życiowe cele.