Politechnika Wrocławska Nauka Badania Rozwój
"Naszym celem jest uczynienie z Politechniki Wrocławskiej wiodącej uczelni technicznej na światowym poziomie"
prof. dr hab. inż. Arkadiusz Wójs
Izabela Blimel: Panie Rektorze, proszę powiedzieć, jakie główne wyzwania pojawiły się w zarządzaniu Politechniką Wrocławską podczas bieżącej kadencji?
Prof. dr hab. inż. Arkadiusz Wójs, rektor Politechniki Wrocławskiej:
Wielkim wyzwaniem była bez wątpienia pandemia. Jako organizacja musieliśmy nabyć nowe umiejętności, współpracować w wyjątkowych okolicznościach ze studentami, innymi uczelniami i władzami miasta, podejmując decyzje dotyczące kształcenia w niespotykanych dotychczas warunkach. Przeszliśmy w całości na nauczanie zdalne, a przecież znaczna część kształcenia na politechnikach, w tym także na naszej, odbywa się w laboratoriach. Mimo to byliśmy w stanie wystawiać oceny i dyplomy, przyznawać stopień inżyniera, nie obniżając poziomu kształcenia, bo dyplom nie mógł być przecież oznaczony gwiazdką jako pandemiczny.
Od polskiego inżyniera oczekuje się określonych, uniwersalnych kompetencji, niezależnie od uczelni, którą ukończył. Musimy gwarantować wysoki poziom edukacji, aby absolwent mógł zdobyć uprawnienia zawodowe na przykład jako kierownik budowy czy architekt. Czas pandemii wspominam więc jako ogromny test, który wymagał działania w szybkim tempie, pod presją i z uwzględnieniem różnorakich zmiennych.
I.B.: Obecnie rektor uczelni często pełni jednocześnie funkcję profesora i menedżera. Posiada władzę nadzorczą, mianuje kadrę i jednocześnie prowadzi swoje badania i doktorantów. Czy taka konstrukcja zarządzania jest sensowna? Czy rektor powinien być bardziej menedżerem czy naukowcem?
A. W.: Faktycznie, władza rektorska została w ostatnich latach istotnie wzmocniona, co może prowadzić do konfliktu interesu i nadużyć. Jako Rektor Politechniki Wrocławskiej nie prowadzę projektów, nie kieruję katedrą ani zespołem badawczym. Również dlatego, że kierowanie tak ogromną uczelnią nie pozostawia czasu na taką działalność, więc nie byłoby to ani realne, ani uczciwe. Choć uważam, że rektor uczelni powinien być nie tylko menedżerem, ale także profesorem, to obserwując świat dookoła, nie miałbym nic przeciwko temu, aby potencjalne patologie ograniczyć w Ustawie.
Rektorem uczelni zostałem pełniąc wcześniej funkcję dziekana, więc posiadałem pewne doświadczenia w kierowaniu zespołem. Wydział, liczący zazwyczaj od stu do dwustu osób, umożliwia bezpośrednie relacje z pracownikami. Jednak obejmując funkcję rektora, trzeba być przygotowanym do zarządzania nieporównywalnie większym zespołem, majątkiem i budżetem. Liczba pracowników i pracowniczek w przypadku Politechniki Wrocławskiej wynosi prawie 5 000. Jako rektor zarządzam osobami, których nie znam osobiście. Decyzje inwestycyjne, które podejmujemy, kierując uczelnią, sięgają setek milionów złotych.
Myślę, że upływająca kadencja nauczyła każdego rektora, w tym również i mnie, pewnego pragmatyzmu. Na początku byłem idealistą, wierząc, że wszyscy na uczelni będziemy pracować dla wspólnego celu. Obecnie przyjąłem postawę bardziej realistyczną.
Ważne jest, że wypracowaliśmy nowy statut uczelni, który radykalnie zmienił strukturę oraz relacje między ludźmi, w porównaniu z wcześniejszymi latami. Przyjęliśmy także nową strategię, która zastąpiła poprzednią, obowiązującą już ponad dekadę. Nowy dokument wprowadza współczesną wizję uczelni, wskazuje jej miejsca w świecie oraz model docelowy, kładąc nacisk na inne aspekty działalności niż dotychczas.
Nie ukrywam, że cennym doświadczeniem w tym kontekście były lata, które spędziłem jako naukowiec poza Polską, pracując w Cambridge, USA i Kanadzie. Tamtejsze uczelnie, niesamowicie bogate intelektualnie, finansowo i historycznie, działają jako gotowe, spójne instytucje. Trudno czasem dostrzec, co tak naprawdę jest przyczyną ich sukcesu. Wiem, że składa się na to wiele czynników, ale kluczowe jest harmonijne współdziałanie.
I.B.: Jakie cele stawia przed sobą Politechnika Wrocławska?
A. W.: Podobnie jak inne nowoczesne uniwersytety techniczne w Polsce i Europie dążymy do poszerzenia swojego zakresu tematycznego. Nowa strategia zakłada, że nasza uczelnia powinna być wielodziedzinowa i oferować różnorodne kierunki studiów. Planujemy rozwój w wielu obszarach, aby sprostać nowym wyzwaniom i potrzebom społeczeństwa, z których te większe z reguły są interdyscyplinarne.
Celem jest uczynienie z Politechniki Wrocławskiej wiodącej uczelni technicznej na światowym poziomie. Cały czas zastanawiam się, czego nam najbardziej brakuje i co możemy poprawić, aby to osiągnąć. Jako rektor dostrzegam znaczne różnice między nami a wiodącymi uczelniami w obszarze kultury pracy naukowej. Chodzi o zrozumienie, na czym polega praca na uczelni, czym jest wolność akademicka oraz jakie są obowiązki profesorów czy doktorantów. Ważne jest również wsparcie dla młodych ludzi i przekazanie większej autonomii młodym naukowcom.
Aby Politechnika Wrocławska mogła osiągnąć światowy poziom, musimy skupić się na budowaniu spójnej, dobrze zorganizowanej wspólnoty akademickiej. Młodzi profesorowie powinni szybciej wchodzić w rolę doświadczonych nauczycieli akademickich. Po uzyskaniu stopnia doktora habilitowanego lub tytułu profesora powinni podejmować nowe obowiązki, tak jak ma to miejsce w instytucjach w USA, Anglii czy Francji.
Kolejnym ważnym zagadnieniem w zarządzaniu uczelnią są kwestie społeczne, które pojawiały się podczas bieżącej kadencji. W odpowiedzi na te wyzwania zaczęliśmy prowadzić wewnętrzne badania i analizy, aby zrozumieć, co jest dla nas, jako wspólnoty, ważne. W rezultacie, nasze działania skupiły się na poprawie relacji międzyludzkich i tworzeniu bezpiecznego oraz sprawiedliwego środowiska dla wszystkich członków uczelni.
Wiemy już, że aby stać się wiodącą uczelnią na światowym poziomie, musimy nie tylko inwestować w rozwój naukowy i dydaktyczny, ale także zwracać szczególną uwagę na rozwój wspólnoty – otwartej, dostępnej, bezpiecznej, włączającej i wspierającej, czyli w skrócie, po angielsku: OASIS.
Dlatego w dokumencie strategicznym społeczność akademicka została jednym z pięciu kluczowych obszarów, na równi z kształceniem, badaniami, współpracą z otoczeniem i infrastrukturą. Relacje wewnętrzne są teraz traktowane jako jeden z głównych czynników definiujących uczelnię.
W nowej kadencji zmiany te znajdą odzwierciedlenie w strukturze zarządczej. Zamiast dotychczasowych pełnomocników rektora ds. równości i wsparcia osób z niepełnosprawnościami tworzymy osobny pion na czele z prorektorem ds. rozwoju i integracji wspólnoty. Prorektor otrzyma budżet oraz zbuduje zespół administracyjny, aby konsekwentnie realizować wyznaczone cele. To istotna zmiana w porównaniu z sytuacją, w której prorektorzy odpowiedzialni za inne obszary musieli niejako dodatkowo zajmować się kwestiami społecznymi, w tym tak ważnymi jak np. przeciwdziałanie mobbingowi.
I.B.: A jaką rolę pełni uczelnia w rozwoju i wsparciu pracowników?
A. W.: W czasie tej kadencji polskie uczelnie, w tym także nasza, otworzyły się na świat dzięki programowi Uniwersytetów Europejskich. Dołączyliśmy do sieci UNITE!, gdzie mamy możliwość czerpania bezpośrednich wzorców z zagranicznych uczelni.
Jednym z kluczowych elementów, które zaobserwowaliśmy, jest to, że oprócz naturalnego doceniania i nagradzania swoich pracowników, uczelnie zachodnie w większym stopniu wspierają ich rozwój. Także nasza uczelnia powinna być miejscem, które stale kształci nie tylko studentów, ale też badaczy i dydaktyków oraz pracowników administracji. Powinniśmy im pomóc nabierać doświadczenia i kompetencji oraz stawać się ekspertami i liderami. To podejście zmieni naszą uczelnię w instytucję, która obok kształcenia i badań, w istotnym stopniu rozwija wszystkich swoich pracowników na każdym poziomie.
I.B.: Co jest jeszcze ważne dla osób pracujących w instytucjach akademickich?
A. W.: Powinni być wspierani przez tę instytucję, która ma obowiązek dbać o bezpieczeństwo swoich pracowników, na przykład chronić ich przed przemocą i przepracowaniem. Nowoczesna uczelnia powinna opierać się na partycypacji, angażując wiele osób w tworzenie strategii i podejmowanie ważnych decyzji.
Politechnika Wrocławska wciąż staje się instytucją bardziej kompleksową, korzystając z doświadczeń m.in. uczelni w Szwecji i Finlandii w ramach sieci UNITE!. Model społeczeństwa skandynawskiego promuje działania partycypacyjne i włączające, między innymi ułatwiające młodym rodzicom rozwój zawodowy. Mają oni na przykład możliwość korzystania z miejsc opieki dla swoich pociech na terenie kampusu.
I właśnie te różnorodne doświadczenia, jakie zdobyliśmy w tej kadencji, są ważne. Mam na myśli fundamentalne podejście do kształtowania środowiska pracy. Na Politechnice Wrocławskiej dążymy do stworzenia miejsca, w którym pracownicy mogą się nieustannie rozwijać, czuć bezpiecznie i stanowić integralną część społeczności akademickiej.
I.B.: Panie Rektorze, czy mógłby Pan wyjaśnić, dlaczego na uczelni technicznej wprowadzono kierunek lekarski? Czy to ma sens? Jest to obecnie gorący i szeroko omawiany temat w mediach.
A. W.: Medycyna zawsze była obecna na uniwersytetach i wręcz definiowała ich istotę. Bez medycyny kilkaset lat temu nie mogłyby powstać Uniwersytet Jagielloński ani Cambridge.
Współistnienie i interakcja różnych dyscyplin na uczelni jest niezwykle ważna. Rozwój medycyny nie od dziś jest ściśle związany z rozwojem innych nauk. W ostatnich dekadach coraz większy wpływ na rozwój medycyny ma też rozwój technologii. Oczywiście działa to też w druga stronę. Niemniej ważna od technizacji medycyny jest przecież humanizacja techniki. W klasycznej koncepcji podstawową cechą uniwersytetu jest też wspólnota profesorów i studentów reprezentujących różne dziedziny. Współistnienie i interakcja różnych obszarów wiedzy i punktów widzenia umożliwia rozwój ludzi oraz idei.
W szczególności ogromnie ważne jest, aby przyszli lekarze rozwijali się w szerszej społeczności akademickiej. Dzięki temu nie będą wyłącznie specjalistami w wąskiej dziedzinie, ale będą gotowi odgrywać kluczowe role opiniotwórcze i sprawcze w społeczeństwie. Proszę zauważyć, iż profesor medycyny jest niezwykle ważną i zaufaną osobą w każdej społeczności, nie tylko w Polsce.
Medycyna stanowi integralną część większości świetnych uniwersytetów na świecie. W ostatnich kilku dekadach również duże uczelnie techniczne, takie jak na przykład Politechnika Monachijska, zaczęły włączać medycynę w swoje struktury, integrując ją z dyscyplinami ścisłymi i technicznymi zarówno w obszarze kształcenia, jak i badań.
Chociaż w Polsce nie jest to powszechne, niemniej widać, że także nasze uczelnie techniczne stają się coraz bardziej zróżnicowane tematycznie w odpowiedzi na rosnące znaczenie związku technologii z innymi dyscyplinami. Obecność szkół biznesu czy nauk podstawowych nie jest już na polskich politechnikach rzadkością, a coraz ważniejszą rolę odgrywają technologie medyczne.
Bez wątpienia rozwój medycyny jako nauki jest dzisiaj nierozerwalnie związany z technologiami medycznymi. Na wiodących politechnikach europejskich, takich jak Imperial College, EPFL (École Polytechnique Fédérale de Lausanne) czy KTH (Królewski Instytut Technologiczny w Sztokholmie) obecność silnych technologii medycznych, a w wielu przypadkach także pełnoprawnych wydziałów medycyny, jest standardem. Co więcej, każda z tych uczelni w istotnej mierze zawdzięcza swą silną pozycję obecności i synergii medycyny z innymi naukami i techniką.
Chcąc stać się znaczącą europejską politechniką, musimy przygotowywać naszych absolwentów nie tylko w obszarze inżynierii. Dzięki temu będą oni mogli odpowiedzialniej pełnić swoje funkcje w społeczeństwie. Nawiązujemy tym samym do sprawdzonych wzorców z przeszłości. Wprowadzenie medycyny na uczelni technicznej nie jest innowacją, lecz kontynuacją praktyk, które były powszechne w Europie kilkadziesiąt lat temu. Robimy coś zupełnie normalnego, co w przeszłości okazało się skuteczne i korzystne. Poprzez integrację medycyny z naukami technicznymi, podążamy ścieżką, która przyniosła pozytywne rezultaty w innych krajach, dążąc do stworzenia interdyscyplinarnych programów nauczania.
I.B.: Czy w polskich miastach, takich jak Wrocław, jest miejsce dla dwóch uczelni kształcących lekarzy?
A. W.: Uważam, że w tej kwestii należy postępować mądrze, aby nie odbyło to kosztem którejkolwiek z uczelni. Ważne jest też, że medycyny nie sposób zbudować zbyt małymi krokami – specjaliści z wszystkich jej obszarów, zajęcia kliniczne i pełna gama laboratoriów są potrzebne od początku, a wszystko to jest nie tylko kosztowne, ale też po prostu trudne. Wzorem dla nas jest Monachium – miasto niewiele większe od Wrocławia.
Medycyna na Uniwersytecie Ludwika i Maksymiliana w Monachium jest obecna od ponad 500 lat. Jest też ogromna – obecnie zatrudnia ponad 1 500 badaczy, w tym 200 profesorów, i kształci ok. 7 000 studentów. Jej jakość i wpływ na społeczeństwo potwierdzają m.in. Nagrody Nobla. Pomimo to na Politechnice Monachijskiej kilkadziesiąt lat temu powstał wydział medycyny, który dziś jest jednym z kilkunastu najlepszych programów medycznych na świecie i jednym z najlepszych w Europie. I to wszystko bez szkody dla Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana, który nadal jest świetny. Co więcej, zawarty w lipcu ubiegłego roku sojusz łączący uniwersytecką i politechniczną medycynę o nazwie „M1 – Munich Medicine Alliance” to łącznie największy ośrodek nauk o zdrowiu w Niemczech, który jako swój priorytet wybrał cyfryzację medycyny.
Współistnienie i współpraca dwóch dużych i świetnych wydziałów medycznych w jednym półtoramilionowym mieście są możliwe między innymi dlatego, że zapotrzebowanie na profesorów i studentów medycyny w nowoczesnym społeczeństwie systematycznie wzrasta. Również we Wrocławiu bez wątpienia jest miejsce dla dwóch silnych ośrodków medycznych, pod warunkiem, że będą ze sobą współpracować zarówno w obszarze badań, jak i kształcenia. W Monachium, zanim sytuacja się ustabilizowała, minęło sporo czasu. U nas zapewne też tak będzie, ale nasze plany są długofalowe – i przyniosą korzyść nie tylko nam, ale przede wszystkim polskiemu społeczeństwu.
I.B.: W takim razie pojawia się pytanie, jak zaczęła istnieć medycyna na Politechnice Wrocławskiej, skoro jej wcześniej nie było?
A. W.: Na Politechnice Wrocławskiej od lat, we współpracy z lekarzami i szpitalami, prowadzimy szereg badań dotyczących medycyny. Realizujemy wspólnie wiele projektów naukowych i publikujemy artykuły. Zatrudnialiśmy lekarzy, którzy pracowali przy realizacji badań na przykład okulistycznych czy dotyczących chorób serca. Nie posiadaliśmy jednak medycyny jako samodzielnej dyscypliny naukowej.
Kształcenie na kierunku lekarskim jest regulowane prawem, więc musi być realizowane w taki sam sposób na każdej uczelni. Dlatego od samego początku wymaga kompletnej organizacji – mam tutaj na myśli, m. in. laboratoria i odpowiednich specjalistów. Stworzenie Wydziału Medycznego na Politechnice Wrocławskiej wymagało ogromnego wysiłku. Obecnie zatrudniamy ponad 70 lekarzy. Są to osoby z doktoratami, specjalizujące się w naukach medycznych, praktykujący klinicyści pracujący w szpitalach. Wielu z nich posiada doświadczenie w nauczaniu studentów medycyny na innych uczelniach, np. na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu.
Spośród tej grupy około połowa to osoby ze stopniem doktora habilitowanego, a kilkanaścioro posiada tytuł profesora. Średnia wieku profesorów na naszym Wydziale Medycznym jest najniższa spośród wszystkich wydziałów Politechniki! Mamy więc młodą kadrę o wysokich kompetencjach, która w pełni zabezpiecza kształcenie na pierwszym i drugim roku kierunku lekarskiego. Ponadto, nasi studenci medycyny korzystają z interakcji ze studentami innych kierunków oraz bogatej infrastruktury, która wyróżnia Politechnikę nie od dziś i nie tylko w kraju. Co ważne, liczba pracowników Wydziału Medycznego z roku na rok będzie szybko rosnąć. Planujemy stworzenie kompletnego środowiska akademickiego w obszarze medycyny, na bazie którego powstanie coś jeszcze większego – silny i powiązany międzynarodowo interdyscyplinarny ośrodek badawczy w obszarze technologii medycznych.
I.B.: Jak przebiegały starania o utworzenie Wydziału Medycyny na Politechnice Wrocławskiej?
A. W.: Proces ten rozpoczął się od złożenia wniosku do Ministra Edukacji i Nauki o zgodę na otwarcie kierunku lekarskiego. Wniosek, liczący ponad 4 000 stron, zawierał m.in. szczegółowe informacje o zasadach rekrutacji, programie studiów, wszystkich kursach i pracownikach deklarujących ich prowadzenie, umowach ze szpitalami na prowadzenie zajęć klinicznych, dostępnej infrastrukturze ze szczególnym uwzględnieniem laboratoriów medycznych. Dokumentacja ta miała na celu udowodnienie, że nasza uczelnia jest wiarygodna i zdolna do kształcenia przyszłych lekarzy na wysokim poziomie.
Minister wstępnie ocenił wniosek i przesyłał go do zaopiniowania przez Ministra Zdrowia oraz Polską Komisję Akredytacyjną. Po uzyskaniu pozytywnej opinii Ministra Zdrowia uczelnia może otrzymać zgodę na otwarcie kierunku. Opinia Polskiej Komisji Akredytacyjnej, zawierająca zastrzeżenia i uwagi, siłą rzeczy opierała się na deklaracjach i stanie przygotowań w momencie składania wniosku, czyli dziewięć miesięcy przez rozpoczęciem kształcenia. Kierując się tą opinią, w międzyczasie wprowadziliśmy pewne korekty w programie i obsadzie zajęć, uruchomiliśmy dodatkowe laboratoria (w tym prosektorium), dokonaliśmy dodatkowych zakupów pomocy dydaktycznych itp.
Aby zapewnić wysoką jakość kształcenia, zainwestowaliśmy znaczne środki w zatrudnienie dużej liczby lekarzy. To nie tylko rozwiewa obawy o kompetencje medyczne i dydaktyczne naszej kadry, ale też umożliwia oferowanie studentom kształcenie w idealnym modelu mistrz-uczeń poprzez indywidualny tutoring – już od samego początku studiów. Również od pierwszego roku nasi studenci mają zajęcia w szpitalach, czyli w kontakcie z pacjentami. Wedle mojej wiedzy także nasze nowe laboratoria medyczne są na wysokim poziomie europejskim.
Dziś jestem przekonany, że spełniamy wszystkie wymagania Państwowej Komisji Akredytacyjnej w co najmniej wystarczającym stopniu, a często nawet z pewnym naddatkiem. Ufam, że wkrótce znajdzie to potwierdzenie w ocenie Komisji oraz przyznaniu nam akredytacji.
Podkreślam, medycyna na naszej uczelni ma się stać integralną i kluczową jej częścią. W Polsce technologiami medycznymi zajmuje się niewielka liczba uniwersytetów. W krajowej klasyfikacji dyscyplin naukowych nie ma wydzielonej kategorii technologii medycznych, mimo że w międzynarodowych rankingach uczelni technologie medyczne są jednym z ważniejszych obszarów. Na Politechnice Wrocławskiej zatrudniamy ponad 2 000 naukowców, przede wszystkim inżynierów, a teraz – jak wspomniałem – już także ponad 70 lekarzy. Niebawem będzie ich 300. Taki układ sił przyczyni się do stworzenia naturalnej synergii między inżynierią a medycyną.
Zapewniliśmy finansowanie wyjątkowego w skali Europy centrum technologii medycznych o nazwie „Health-Tech Synergy Hub” – w skrócie HTSH. To ogromna inwestycja. W ośmiokondygnacyjnym budynku o powierzchni 18 tys. mkw. obok oczywistych pomieszczeń Wydziału Medycznego (gabinetów, sal dydaktycznych itp.) będzie funkcjonował wielki kompleks laboratoriów badawczych health-tech, w których medycy będą współpracować z inżynierami, faktycznie realizując ideę synergii. Wśród pomieszczeń Wydziału nie zabraknie Collegium Anatomicum, a niektóre laboratoria badawcze będą wyposażone w unikatowe aparaty otwierające drogę do współpracy europejskiej i pionierskich projektów naukowych. Planujemy też m.in. biobank, a nawet gabinety podstawowej opieki zdrowotnej. Nasza koncepcja HTSH jest podobna do tych zrealizowanych na MIT (Koch Institute) czy też na Harwardzie (Wyss Institute for Biologically Inspired Engineering).
W centrum HTSH najnowsze osiągnięcia biochemii, biofizyki, nanotechnologii, inżynierii biomedycznej, informatyki czy elektroniki spotkają się z oczekiwaniami, wyzwaniami i realiami świata medycyny, tworząc przestrzeń dla współpracy interdyscyplinarnej i innowacyjnych rozwiązań. Politechnika Wrocławska będzie znaczącym ośrodkiem wdrażania nowatorskich technologii w praktyce klinicznej.
Tworzymy środowisko sprzyjające rozwojowi start-upów oraz współpracy z globalnymi liderami w dziedzinie health-tech. To przyczyni się do poprawy jakości opieki zdrowotnej oraz zwiększenia dostępności nowoczesnych rozwiązań medycznych dla pacjentów w Polsce. Będziemy przyciągać talenty z całego świata, oferując im nie tylko zaawansowaną infrastrukturę badawczą, ale także wsparcie w zakresie komercjalizacji wyników badań.
HTSH stanie się motorem napędowym innowacji w polskiej medycynie, łącząc naukę, technologię i biznes w jednym miejscu, tworząc tym samym nową jakość w opiece zdrowotnej. Wierzę, że ta inwestycja będzie symbolem nowoczesności i otwartości Politechniki Wrocławskiej na medycynę.
I.B.: Jakie jest Pana podejście do liczby studentów na Politechnice Wrocławskiej?
A. W.: Na Politechnice Wrocławskiej liczba studentów jest około dziesięć razy większa niż liczba nauczycieli akademickich. Ta tendencja została w pewnym stopniu wymuszona przez zmiany w ustawie wprowadzonej jeszcze za kadencji premiera Jarosława Gowina. Aby uzyskać stabilizację finansową, uczelnie były zachęcane do kontrolowania liczby studentów. Obecnie Politechnika Wrocławska posiada około 2 100 nauczycieli akademickich i ponad 20 tysięcy studentów. Aktualna sytuacja jest znacznie lepsza niż jeszcze kilka lat temu, zwłaszcza pod względem czasu, który naukowcy mogą przeznaczyć na rozwój i prowadzenie badań. Mnie jednak zależy na dalszej poprawie w tym zakresie. Dlatego będziemy intensywnie rozwijać naszą szkołę doktorską. Obecnie liczba doktorantów na naszej uczelni jest podobna do tej na innych dużych politechnikach w kraju. Uważam jednak, że to wciąż za mało. W Polsce liczba doktorantów jest znacznie mniejsza niż w innych krajach Unii Europejskiej. Także w dobrze znanym mi środowisku uczelni amerykańskich doktoranci odgrywają kluczową rolę w społeczności akademickiej i prowadzeniu badań naukowych, często stanowiąc równie liczebną grupę, co nauczyciele akademiccy.
Planujemy szereg działań mających na celu zwiększenie liczby doktorantów, których obecnie mamy nieco ponad 800. Znacznie podnieśliśmy kwoty stypendiów doktoranckich, zapewniamy lepszy dostęp do aparatury badawczej oraz oferujemy różnorakie szkolenia. Wszystkie te działania mają na celu stworzenie dużej szkoły doktorskiej. W efekcie, doktoranci staną się siłą napędową badań naukowych na Politechnice Wrocławskiej.
Pracownicy samodzielni, czyli ci, którzy posiadają habilitację lub są na stanowiskach profesorów uczelni, mają za zadanie prowadzić działalność badawczą oraz zakładać zespoły badawcze. Powinni oni dysponować własną aparaturą, strategią badawczą oraz angażować w swoje prace doktorantów na coraz większą skalę – czyli po prostu realizować model zachodnioeuropejski. To oznacza, że ci pracownicy nie mogą poświęcać zbyt wiele czasu na kształcenie studentów, ponieważ mogłoby to prowadzić do zaniedbań w obszarze badań naukowych. Wszystkie uczelnie, w tym Politechnika Wrocławska, mają misję narzuconą z zewnątrz – nie możemy ograniczać się tylko do kształcenia, gdyż misja ta obejmuje również rozwój nauki i techniki oraz wsparcie dla rozwoju gospodarki.
W związku z tym uważam obniżenie liczby studentów za konieczność. Umożliwi to podejmowanie bardziej wymagających badań. W jakieś mierze wyrówna to też szanse naszych naukowców w rywalizacji z ośrodkami zagranicznymi. Od tej rywalizacji nie ma ucieczki, gdyż publikujemy w tych samych czasopismach, wygłaszamy wykłady na tych samych konferencjach, aplikujemy o środki w tych samych konkursach europejskich i liczymy na międzynarodowe nagrody. A jednak obciążenie dydaktyczne naszych badaczy, choć stopniowo maleje, wciąż jest istotnie wyższe niż ich kolegów z ośrodków europejskich czy amerykańskich.
Obniżenie liczby studentów to również krok zbieżny z trendem demograficznym, pokazującym spadek liczby kandydatów na studia. Wprawdzie wciąż jeszcze jesteśmy w stanie wybierać najlepszych spośród kandydatów na nasze kierunki, ale ekonomia podpowiada, że przy spadku liczby chętnych na studia, uczelnia dysponująca takim potencjałem badawczym jak nasza powinna przesuwać ciężar swojej działalności na naukę, odstępując część kandydatów innym uczelniom. Oczywiście, polska gospodarka potrzebuje coraz więcej dobrze wykształconych inżynierów, ale niemniej potrzebuje badań i technologii.
Chciałbym, aby nasza uczelnia, podobnie jak inne wiodące polskie politechniki, silniej podejmowała odpowiedzialność za rozwój technologii i gospodarki kraju. Niestety, w aktualnym międzynarodowym rankingu QS najwyżej notowana polska politechnika zajmuje dopiero 232. miejsce w dziedzinie „Engineering & Technology”, podczas gdy najwyższe lokaty polskich uniwersytetów to 153. miejsce w „Arts & Humanities” oraz 158. pozycja w „Natural Sciences”. Nieciekawie wypada też porównanie z Czechami – ich najlepsze uczelnie są notowane wyżej od naszych w inżynierii, choć niżej m.in. w humanistyce oraz naukach społecznych i ścisłych. Marnym pocieszeniem jest to, że Politechnika Wrocławska wypada świetnie na tle kraju.
Polska potrzebuje silnej politechniki, zdolnej wpływać na polską gospodarkę podobnie jak wiodące uczelnie techniczne w Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Warto się na nich wzorować i taka właśnie jest wizja Politechniki Wrocławskiej –wielodziedzinowego uniwersytetu technicznego z wielką szkołą doktorską oraz priorytetami badawczymi powiązanymi z kluczowymi wyzwaniami gospodarki.
I.B.: Ważne są także relacje między dyscyplinami. Jak wpływają na siebie różne dziedziny nauki i jakie relacje między nimi są najbardziej korzystne?
A. W.: I w tym przypadku dobrym przykładem jest medycyna, gdzie technologia odgrywa kluczową rolę. Istnieje ważna interakcja pomiędzy naukami etycznymi i humanistycznymi a medycyną. Również nauki przyrodnicze, takie jak biologia, chemia i fizyka, mają fundamentalne znaczenie dla rozwoju medycyny. Nowoczesne uczelnie powinny więc rozważyć integrację różnych dziedzin nauki, aby tworzyć holistyczne podejście do edukacji i badań. Na przykład: technologia medyczna nie może istnieć bez podstawowej wiedzy z zakresu biologii, chemii i fizyki, ale także wymaga zrozumienia aspektów prawnych, etycznych i społecznych. Taka integracja mogłaby przynieść korzyści zarówno studentom, jak i społeczeństwu, oferując kompleksowe rozwiązania współczesnych problemów.
Warto zastanowić się nad konstrukcją nowoczesnych uczelni w taki sposób, aby były one zarówno specjalistyczne, jak i interdyscyplinarne. Taka hybryda mogłaby lepiej przygotować studentów do wyzwań przyszłości, integrując różne perspektywy i dziedziny nauki.
Uczelnie powinny przede wszystkim służyć społeczeństwu. Głównym celem powinna być wysoka jakość edukacji i badań – rozwój idei, wiedzy, technologii w skali globalnej oraz odpowiedź na potrzeby społeczne i gospodarcze kraju czy regionu. Zmiany w Politechnice Wrocławskiej i innych uczelniach w Polsce są niezbędne, aby sprostać nowym wyzwaniom.
I.B.: Jakie jeszcze role pełni Politechnika Wrocławska?
A.W.: Rola Politechniki Wrocławskiej i jej aspiracje obejmują kilka kluczowych obszarów. Jednym z nich jest oczywiście kształcenie studentów na różnych poziomach, w tym inżynierów, magistrów i doktorów. Dodatkowo uczelnia angażuje się w edukację dzieci i młodzieży, a także w dokształcanie osób już pracujących zawodowo, co odbywa się między innymi poprzez mechanizm mikro-poświadczeń. Ten model, znany jako life-long learning (uczenie się przez całe życie), staje się coraz ważniejszą częścią działalności edukacyjnej nowoczesnych uczelni.
Stale dostosowujemy swoje metody nauczania do zmieniających się oczekiwań studentów. Współczesna młodzież ma inne zdolności do koncentracji, inne sposoby komunikowania się i inny stosunek do autorytetów niż wcześniejsze pokolenia. Musimy więc reagować dynamicznie. Dostosowywać metody i treści nauczania do współczesnych realiów, aby skutecznie przygotowywać swoich absolwentów do wyzwań współczesnego świata.
Drugą wielką powinnością Politechniki Wrocławskiej są badania naukowe. Mamy, jako uczelnia, przyczyniać się do globalnego rozwoju wiedzy, która jest uniwersalna i światowa. Nasi naukowcy mają zatem obowiązek rozwijać wiedzę zarówno w globalnym, jak i lokalnym kontekście, odpowiadając na potrzeby Europy, Polski, Dolnego Śląska i Wrocławia.
Weźmy za przykład Wrocław, który staje przed wyzwaniami związanymi z dynamicznym rozwojem miasta, koniecznością zapewnienia komfortu i bezpieczeństwa mieszkańcom, integracją nowoczesnych technologii oraz stosowaniem innowacyjnych rozwiązań miejskich, ekologicznych i społecznych.
Na Politechnice Wrocławskiej aktywnie angażujemy się w rozwiązywanie takich konkretnych problemów jak poprawa jakości powietrza, redukcja hałasu czy rozwój nowoczesnych systemów komunikacyjnych. Ważnym lokalnym tematem jest też Odra, m.in. w kontekstach zagrożenia powodziowego, czystości wody i transportu. Wzrost populacji, w tym napływ osób z zagranicy, stawia przed miastem nowe wyzwania, na które uczelnia odpowiada poprzez badania naukowe i rozwój technologii, wspierając tym samym rozwój gospodarczy i społeczny regionu.
I.B.: Czy jest Pan zadowolony z wyniku ostatniej ewaluacji?
A. W.: Jestem bardzo zadowolony. Początkowo myślałem, że jako rektor nie będę miał na nią dużego wpływu, ponieważ pierwotnie ewaluacja miała objąć okres do 2020 roku, w którym rozpoczęła się moja kadencja. Jednak ze względu na pandemię, ewaluowany okres został wydłużony o kolejny rok. Od początku kadencji wprowadziliśmy programy motywujące i wspierające badania i jeszcze przed końcem okresu oceny zdążyliśmy zarejestrować ich wpływ na aktywność i efektywność badawczą.
Przyznane nam wysokie kategorie naukowe: cztery oceny A+, dziewięć ocen A i brak dyscyplin ocenionych niżej, należy zestawiać z faktem, że poddaliśmy ocenie bardzo dużą liczbę naukowców – łącznie ponad 1 500 w 13 dyscyplinach. Pod względem potencjału badawczego, obliczanego standardowo z uwzględnieniem kategorii i liczby naukowców, Politechnika Wrocławska wróciła na szczyt uczelni technicznych, ustępując jedynie trójce największych uniwersytetów.
Nasza uczelnia chyba zawsze była najmocniejszą polską politechniką w naukach ścisłych. Jeśli spojrzymy na liczbę nauczycieli akademickich w matematyce, fizyce, chemii i informatyce, to nasza uczelnia wyróżnia się zarówno pod względem wielkości – liczby naukowców i studentów, jak i jakości – kategorii i pozycji w rankingach. W tej rundzie ewaluacji w naukach podstawowych osiągnęliśmy komplet ocen najwyższych czyli A+. To oznacza, że liderujemy w naukach, które stanowią fundament dla rozwoju technologii.
Również nasze dyscypliny techniczne zostały ocenione wysoko. Najwyższą możliwą ocenę A+ otrzymaliśmy też w inżynierii chemicznej, w której zgłosiliśmy do oceny najwięcej naukowców w kraju. Podobnie jest z informatyką techniczną – najwyższa przyznana w kraju kategoria (A) i jednocześnie największa liczba badaczy.
Teraz ważne jest wykorzystanie dobrego wyniku ewaluacji jako bodźca do dalszego rozwoju. Warto promować kulturę pracy naukowej, zachęcać do większego zaangażowania w badania, publikacje oraz współpracę międzynarodową. W efekcie możemy przekształcić naszą uczelnię w model bardziej oparty na badaniach, zbliżając się do standardów zachodnich uczelni.
I.B.: Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.
Czerwiec, 2024 r.
Related articles More from author
-
Uniwersytet w Białymstoku
2024-05-17 -
Wydział Energetyki i Paliw AGH
2024-06-12